– W tym właśnie sęk…
– Co?
– Sęk!!!
– Kto???
– SĘK!!!
– Nic nie rozumiem.
– Deska, w szrodku sęk!
– Jaka deska?
– Drzewo. Deska drzewniana, w szrodku sęk.
– Kto ma drzewo? LUTMANN???
– Jaki Lutmann, Lutmann ma manufakturę, a drzewo jest z lasu. Się ścina, się rżnie na deski, jest deska, jest sęk.
– A gdzie jest ten las?
– Jaki las?
– No, że wspominałeś.
– Co ciebie obchodzi nagle? W Puszczy Białowieszczańskiej jest las! Rosną stuletnie drzewa, się ścina, się rżnie, jest deska, jest sęk.
– A kto ma ten las?
– Kuba, o co ciebie idzie? NIKT!
– To można kupić?
– Tę manufakturę?
– Nie, ten tartak.
– Jaki tartak, do cholery?
– No ten co sam mówiłeś, że się ścina i się rżnie…
– Kuba, odczep się, chodzi o to, czy Rozencwajgowa wytrzyma do licytacji!
– A ona sprzeda?
– Co?!
– Ten tartak.
– Kuba, przecież… Jaki tartak do cholery?!
– No, że się ścina i się rżnie…
– Kuba! Że mnie co podkusiło powiedzieć jego ten sęk… Kuba, ja cofam ten sęk. Ja cofam wszystkie sęki na świecie!
– Co?
– Sęk.
– Który?
– Że pisze w „Kurierze Warszawskim” tych sztychów. TO JA JEGO COFAM!!!
– W „Kurierze Warszawskim”? To było ogłoszenie?
– Jakie ogłoszenie?
– No, że on sprzedaje.
– KTO???
– No ten, co pisze, że parceluje ten las. Słuchaj, tylko ten tartak to ja bym zatrzymał dla siebie.
– Kuba… Po co tobie ten tartak? Zleź z tego tartaka!!!
– No wiesz, Rappaport, że ja ciebie nie rozumiem. Ty budzisz mnie w nocy. Pół godziny namawiasz mnie, żebym kupił las. A teraz odmawiasz mnie od tego tartaka. To co to jest za interes???
– Kuba…
– Zaraz, chwileczkę, spokój! Owszem, dajmy na to, ja daję dwa tysiące na las. To kto inny będzie miał tartak, tak? Będzie mnie dyktował ceny? Będę jego dawał zarabiać na rżnięcie? To gdzie jest LOGIKA??? To wolę kupić ten tartak! Mam rację?
– Teoretycznie tak… Tylko że mię coś podkusiło. Staropolszczyznę się mnie zachciało. Sęk, sęk, równie dobrze mogłem powiedzieć, ja wiem… – tu leży pies pochowany.
– …pieees?
– PIES!
– Piesek! Jaka rasa?
– Szlag mnie trafi…
– Słuchaj, Rozencwajgowa ma na sprzedaż psa? Czy to jest może łyżew? Wiesz, ja bym chętnie kupił, bo Hipek bardzo chce mieć łyżwa. No, ostatecznie może być sweter. Albo bulgot? Albo taki mały, biały dupelek… Słuchaj, tylko broń Boże jajnik! A to jest jaka rasa?
– Jaka rasa??? NORDYCKA!!! Psiakrew, odczep się od tego zwierzęcia, nieszczęście ty moje!
– Słuchaj, Beniek, dwa tysiące za psa? Ja mogę dać… trzydzieści złotych. Duży piesek?
– OLBRZYMIE BYDLE!!! (słyszy telefonistkę) Złociutka, to nie do pani! Znaczy, co? Chwileczkę, Kuba, ta rozmowa za chwilę będzie kosztowała czterdzieści dwa złote.
– No co to znaczy czterdzieści dwa złote, jak się kupuje i las, i tartak, i psa…
– Wiesz co ja ciebie powiem? Ty weź sobie ten las za darmo…
– A tartak?
– A TAR… A tartak, to ty sobie weź tyż za darmo…
– A pies?
– A pies??? A pies ci mordę lizał!!!