Wymienia się go jednym tchem obok takich architektonicznych gwiazd, jak: Zaha Hadid, Frank Gehry, Daniel Liebeskind, choć bardzo się od nich różni. Jego ascetyczny styl nie ma nic wspólnego z ekstrawagancją. Aż trudno uwierzyć, że na początku kariery praktykował u Normana Fostera.
David Chipperfield, jak pisał o nim „The Guardian", nie projektuje budynków pochylonych pod dzikimi kątami ani z akrobacjami grawitacji. Nie upodabnia ich do owoców, warzyw czy sprzętów domowych. Nie twierdzi, że jego prace wyrażają ból historii lub futurystyczny dynamizm, ani że uratują świat przez zrównoważony rozwój. Krótko mówiąc – brakuje mu tego całego sztafażu, którym chętnie posługują się architekci celebryci.
On w mediach pojawia się rzadko, nie lubi mówić o sobie. A mimo to 58-letni dziś twórca jest zwycięzcą ponad 50 konkursów i laureatem wielu prestiżowych nagród, m.in. brytyjskiego Royal Gold Medal za całokształt twórczości. W 1984 roku założył własną pracownię – David Chipperfield Architects, które obecnie ma biura w Londynie, Berlinie, Mediolanie i Szanghaju.
Jest kontynuatorem modernizmu. Lubi proste, geometryczne formy i chętnie za Miesem van der Rohe powtarza, że w architekturze mniej znaczy więcej. Chipperfield słynie przede wszystkim jako budowniczy muzeów, choć projektuje również prywatne domy, biura, centra handlowe, hotele. I twierdzi, że budowanie muzeum czy galerii należy zaczynać tak jak każdego innego budynku.
W 2011 roku otrzymał europejską nagrodę imienia Miesa van der Rohe za odbudowę gmachu Neues Museum (2009) na Wyspie Muzeów w Berlinie, gdzie podziwiać można wspaniałe zbiory archeologiczne, m.in. rzeźbę Nefretete. Po ponad 60 latach Brytyjczyk przywrócił świetność temu budynkowi zrujnowanemu w czasie II wojny.