Fragmenty tekstu z archiwum magazynu Tele
- Ciągle trzeba się z czymś zmagać, szukać od nowa - mówił kilka miesięcy przed śmiercią. Bardzo długo nie dawał się namówić na rozmowę, ponieważ uważał, że nie ma nic nadzwyczajnego w poznawaniu ludzi. Także - aktorów.
Wolał obserwować życie mrówek
- Kiedyś czytałem małe książeczki w białych okładkach: "Ledóchowska", "Modrzejewska", "Kotarbiński", "Królikowski" - serię z życiorysami aktorów. Dzisiaj w ogóle nie sięgam po taką lekturę. Wolę obserwować życie mrówek - idealna organizacja, jasność celu. Z jakiego powodu mam się zajmować legendą, plotką? Czy poznanie życia artysty ma mnie zbliżyć do jego dzieła? Wystarczy mi jego dzieło - całkowicie niezależne od jego życia. Poza tym jest coś fascynującego w tym, że nie wiem wiele o życiu artysty, który mnie interesuje, że ma on jakąś swoją tajemnicę. Jest takie malowidło na wazie greckiej - zmęczony aktor. Nie wiem o nim nic. Tylko tyle, że był godny pędzla. I nie mogę od niego oderwać oczu.
Książeczki z życiorysami czytałem, gdy niecierpliwie chciałem zgłębić pytanie: jak? Nie otrzymałem odpowiedzi. Za to zaczęły się mnożyć pytania, jedno pociągało za sobą drugie. A w pewnej chwili nagle - po upływie lat - okazało się, że istnieje właściwie tylko jedno ważne pytanie - "jakie jest to słowo znane wszystkim ludziom, mamo?" - pytał Joyce i też nie otrzymał odpowiedzi.
Myślę, że świat, w którym się urodziłem i żyję - jest nie do życia. Bo choć czujemy się na nim wygnańcami, to jednak dane nam jest czasem wielkie szczęście uczestnictwa w tym przemijającym widowisku. Wtedy odczuwam, że życie ma jakieś przesłanie, którego wcale nie muszę pojąć.