Aktor pełnokrwisty

"Przyglądając się moim bohaterom doszedłem do wniosku, że zwykle gram cztery rodzaje ról: królów, profesorów, duchownych i gangsterów. Jeden z recenzentów dopowiedział - jeszcze chłopów, po czym dodał, że w każdym moim chłopie jest coś z króla, a w każdym królu coś z chłopa" - mówił Władysław Hańcza w wywiadzie z okazji 30-lecia pracy artystycznej

Publikacja: 19.11.2012 00:01

Władysław Hańcza (z lewej) z Wacławem Kowalskim w filmie "Sami swoi"

Władysław Hańcza (z lewej) z Wacławem Kowalskim w filmie "Sami swoi"

Foto: Archiwum

35 lat temu, 19 listopada 1977 roku, w wieku 72 lat zmarł Władysław Hańcza. Tekst z archiwum "Rzeczpospolitej"

Krytycy wielokrotnie pisali o nim jako o aktorze "pełnokrwistym", bo tworzył postacie, które zawsze głęboko zapadają w świadomość widzów. Dziś, gdy patrzymy na jego bogaty dorobek teatralny i filmowy, aż trudno uwierzyć, że aktorem został przypadkowo.

Naprawdę nazywał się Władysław Tosik. Urodził się 18 maja 1905 roku w Łodzi. Po ukończeniu gimnazjum humanistycznego w 1924 roku, rozpoczął studia polonistyczne na Uniwersytecie Poznańskim. Tam, jako prezes Koła Polonistów, organizował liczne spotkania z wybitnymi przedstawicielami poznańskiego środowiska kulturalnego, m. in. Emilem Zegadłowiczem i Stanisławą Wysocką. To właśnie oni zainteresowali go działalnością świeżo powstałej szkoły dramatycznej przy Teatrze Polskim w Poznaniu.

W 1929 roku Hańcza uzyskał absolutorium Wydziału Polonistycznego oraz zdał eksternistyczny egzamin aktorski przed komisją ZASP. Przed wojną związany z teatrami Poznania i Łodzi grał z powodzeniem role amantów, występował w farsach i lekkich komediach. Najlepszy jednak wydawał się w repertuarze klasycznym. Po roli biskupa Stanisława w "Bolesławie Śmiałym" recenzent "Gazety Poznańskiej" pisał: "Jest jednym z rzadkich aktorów młodego pokolenia, którzy nadają się do wielkich, monumentalnych figur tragedii Wyspiańskiego i klasycznego repertuaru. Zewnętrznymi warunkami: pysznym głosem, naukowym przygotowaniem artysta ten dorasta do zadania, jakiemu by niejeden pod żadnym względem nie sprostał. Jego biskup Stanisław był rycerzem i kapłanem, co więcej: wcielał pewną ideę, wyglądał zaś, jak gdyby zszedł z frontonu którejś z gotyckich katedr".

Dwa lata przed wojną Władysław Hańcza grał w Teatrze Miejskim w Łodzi. Tam właśnie Leon Schiller powierzył mu rolę Pankracego w "Nie-Boskiej komedii" i Nieznajomego w "Kordianie". W sezonie 1939/40 otrzymał angaż do Teatru Narodowego, w którym zdążył wystąpić zaledwie w dwóch spektaklach "Baby-Dziwo".

W czasie wojny pracował jako magazynier i konwojent. Brał też udział w konspiracyjnych programach poetyckich. Po powstaniu warszawskim wywieziony został do obozu pracy w Cottbus. W 1945 roku powrócił do kraju i występował na scenach Łodzi i Krakowa, a od 1948 roku niemal do końca życia pozostał wierny Teatrowi Polskiemu w Warszawie.

Bardzo dobrze czuł się na tej wielkiej scenie. Predysponowały go do tego, poza talentem, także warunki zewnętrzne. Słuszny wzrost, proporcjonalna budowa, charakterystyczny, łatwo wpadający w ucho tembr głosu, wyrazista dykcja. Nina Andrycz, koleżanka Hańczy z Teatru Polskiego, wspomniała jeszcze o "fluidzie męskości, zdrowej, zadowolonej z siebie i świata".

Na scenie Polskiego stworzył niezwykłą galerię bardzo różnorodnych postaci. Pisano, że był wybornym, ludowym księdzem, a także pełnym pychy Senatorem w "Dziadach", majestatycznym i zadufanym Dunkanem w "Makbecie", pełnym ufności Orgonem w "Świętoszku", nieufnym Ulissesem w "Troilusie i Kresydzie" realistycznym Pustelnikiem w "Balladynie" i balladowym Derwidem w "Lilli Wenedzie". Potrafił być romantycznym Eutychionem w "Irydionie", opiekuńczym Venturem w "Sułkowskim" i impetycznym Pożarskim w "Chłopcach" Grochowiaka.

- Należę do aktorów - mawiał Hańcza - których prawdziwej twarzy, tej bez szminki, publiczność prawie nie zna. Grywam bowiem role charakterystyczne i tak było od początku.

Cechy jego " pełnokrwistego aktorstwa" pozwoliła w pełni docenić rola Fiodora Karamazowa w "Braciach Karamazow". Tę rolę można z pewnością uznać za wielką kreację, którą na szczęście udało się zachować dzięki realizacji telewizyjnej.

Władysław Hańcza, co podkreślał wielokrotnie, miał poczucie wielkiej ulotności swego zawodu. Pewnie dlatego, mimo że przede wszystkim czuł się aktorem teatralnym, tak chętnie pojawiał się w filmie i telewizji.

- Gram w filmie bynajmniej nie ze względu na zarobki - powiedział w jednym z wywiadów. - Kiedy praca w serialu wymaga rezygnacji z innych zajęć, cała rzecz jest wręcz nieopłacalna. Mnie raczej chodzi o pewien zapis siebie, o przekaz. Chciałoby się przecież w tym zawodzie coś po sobie zostawić. A film i telewizja daje taką szansę.

Po udanym epizodzie starego Nowowiejskiego w "Panu Wołodyjowskim" Jerzy Hoffman zaproponował mu rolę księcia Radziwiłła w "Potopie". Hańcza z całym dostojeństwem zagrał wówczas męża stanu, człowieka o bogatej osobowości, który pomylił się w swych rachubach politycznych. To dostojeństwo zawarte zostało także w postaci starego Boryny z serialu "Chłopi". Chłopskich ról miał zresztą w swym dorobku sporo. Najwięcej popularności przyniosła mu rola Władka Kargula w trylogii Sylwestra Chęcińskiego. W tego rodzaju postaciach mógł najpełniej ujawnić swe specyficzne poczucie humoru, zabarwione lekkim sarkazmem.

Władysław Hańcza nie był nigdy aktorem modnym, za którym szaleją nastolatki i łowcy autografów. I chyba nie żywił nigdy takich ambicji. Był z pewnością jednym z wielkich mistrzów teatru ifilmu, którzy każdą rolą misternie budowali swą legendę.

Listopad 1997

35 lat temu, 19 listopada 1977 roku, w wieku 72 lat zmarł Władysław Hańcza. Tekst z archiwum "Rzeczpospolitej"

Krytycy wielokrotnie pisali o nim jako o aktorze "pełnokrwistym", bo tworzył postacie, które zawsze głęboko zapadają w świadomość widzów. Dziś, gdy patrzymy na jego bogaty dorobek teatralny i filmowy, aż trudno uwierzyć, że aktorem został przypadkowo.

Pozostało 93% artykułu
Kultura
Arcydzieła z muzeum w Kijowie po raz pierwszy w Polsce
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Kultura
Podcast „Komisja Kultury”: Seriale roku, rok seriali
Kultura
Laury dla laureatek Nobla
Kultura
Nie żyje Stanisław Tym, świat bez niego będzie smutniejszy
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Kultura
Żegnają Stanisława Tyma. "Najlepszy prezes naszego klubu"