Mała Tosia z bawełnianej torby

Bywa, że kangurom, tygrysom czy lemurom człowiek zastępuje matkę. Nie zawsze dobrze się to kończy.

Publikacja: 01.01.2013 09:00

Kangurzyca Tosia sylwestra spędziła z opiekunką, panią Beatą Czechowską, w domu

Kangurzyca Tosia sylwestra spędziła z opiekunką, panią Beatą Czechowską, w domu

Foto: Archiwum, Paulina Majkowska Paulina Majkowska

Beata Czechowska, pracownica gdańskiego zoo, nie miała w tym roku normalnych świąt Bożego Narodzenia. Od sześciu tygodni jest bowiem przybraną matką małej kangurzycy Tosi.

W domku kangurów znalazła małego kangurka. – Był potwornie wyziębiony. Nie dawał znaków życia – wspomina Michał Targowski, szef gdańskiego zoo. Kangurek dostał kilka zastrzyków z glukozą. – Owinięto go w kocyki. Położono na kaloryferze – mówi Targowski. I stał się niemal cud. Kangurkowi wróciły czynności życiowe, otworzył oczy. Dyrekcja podjęła decyzję o tym, by matką Tosi została pani Beata. – Sami nie mogliśmy zapewnić maleństwu 24-godzinnej opieki – tłumaczy Targowski.

Ssak jest cały czas ze swoją przybraną mamą. Pani Beata ma specjalną torbę, którą nosi na brzuchu. Tosia uczy się już z niej wyskakiwać. Co jest najtrudniejsze w opiece? – Karmienie na każde żądanie. Jak u małego dziecka – opowiada pani Beata. Gdy Tosia zacznie przyjmować stały pokarm, wtedy – jak mówią pracownicy zoo – „będzie ją można ukangurzać". Najpierw trafi do stabilnego kojca w kangurzym domku, by oswajała się z dorosłymi, a potem, około lipca, zoo będzie próbowało połączyć ją ze stadem. – Musi mieć wtedy ze 100–120 cm wzrostu i być silna, by dać sobie radę – mówi Targowski. I podkreśla, że misją ogrodów zoologicznych jest m.in. ratowanie ginącego świata zwierząt.

– Czasami są problemy z odrzuconymi małymi – opowiada Targowski. Wspomina samca mandryla, który po odchowaniu przez człowieka nigdy nie został zaakceptowany przez stado. Był traktowany jak intruz. – Ale i tak mieliśmy z nim sporo szczęścia. Trafił do zoo w Belgii – wspomina.

Tosia nie jest jedynym kangurem wychowywanym przez pracowników zoo. Podobny przypadek ma miejsce teraz w stolicy.  –  Matka kangura miała ropień na pysku i traciła kondycję. Wyrzuciła dziecko z torby. Małym kangurem zajął się pracownik, który ma już takie doświadczenie – opowiada Andrzej Kruszewicz, dyrektor warszawskiego ogrodu. Dodaje, że gdy zwierzę jest porzucane przez matkę, dyrekcja nie dyktuje pracownikom, kto ma się nim zająć.  – Ochotników jednak nie brakuje – zauważa. I wspomina, że przed kangurkiem pracownicy zajmowali się panterami śnieżnymi czy małym tygrysem.

Według Kruszewicza szczególnie trudne do odchowania  są ssaki. – Ale jak się dobierze odpowiednie mleko zastępcze, to z reguły się udaje – tłumaczy.

Osiem lat temu w gdańskim zoo pracownicy musieli się zająć szympansicą Lizą, którą matka odrzuciła po urodzeniu. Małpę przygarnęła weterynarz Izabela Krauze, która zamieszkała na terenie ogrodu. – Gdy Liza dorosła, stado ją przyjęło – wspomina Targowski. Teraz Liza mieszka w stołecznym zoo. I została tutaj samicą alfa.

Kruszewicz wylicza, że jego pracownicy często zajmowali się ptakami, jeleniami, łosiami, serwalami czy porzuconymi lampartami. – Do wychowania małych kotów wykorzystuje się karmiące suki lub kotki. Ale jak nie ma takich pod ręką, to człowiek musi je zastąpić – mówi. Zauważa też, że nie wszystkim porzuconym zwierzętom można zapewnić właściwe funkcjonowanie. – Każdy przypadek jest indywidualny. Musimy sprawdzić, czy zwierzę jest zdrowe, czy nie ma zmian genetycznych – mówi Targowski. Przyznaje, że są sytuacje, kiedy zwierzęta się usypia. – To są naprawdę trudne decyzje – podkreśla.

Jak odchowane przez człowieka zwierzęta są  przyjmowane później przez stado? – Z tym bywa różnie. Im zwierzę inteligentniejsze, tym wyraźniejszy wpływ sztucznego odchowu – wyjaśnia Kruszewicz. Odchowany przez niego  pelikan ciągle go pamięta. U papug to norma. –  Wyraźnie widać bardziej przyjacielskie relacje ze znajomą osobą. Ssaki są wrażliwe na zapach i głos. Odróżniają swych opiekunów bezbłędnie. A ptaki po głosie – tłumaczy szef stołecznego zoo.

Zdaniem Kruszewicza człowiek nie powinien zastępować matki natury w przypadku samców kangurów czy samców jeleniowatych, bo jak dorosną, mogą zabić człowieka, z którym będą chciały odbyć walkę o dominację. To samo dotyczy pawianów, niezależnie od płci. –  Odchowywany u nas teraz kangurek to samiczka. Samiec byłby uśpiony. Samiczka poradzi sobie w stadzie, podobnie jak zebry, antylopy, kozy, świnie i inne kopytne. Z małpami to się nie udaje – tłumaczy Kruszewicz.

We wrocławskim zoo latem matka porzuciła trzy małe lemury wari. Na wybiegu znalazł je pracownik ogrodu.  Lemury były wychowywane przez pracowników  osobno. Dobrze się rozwijały. – Wychowywanie zwierząt przez ludzi fajnie brzmi medialnie, ale jeśli samica odrzuca młode, to nasza porażka, bo to oznacza, że coś złego się stało. Albo były złe warunki, albo młode było upośledzone  – uważa Radosław Ratajszczak, prezes wrocławskiego ogrodu zoologicznego. Jego zdaniem młode wychowywane przez ludzi mają później osamotnione życie, bo nie znają swojego gatunku. – Zwłaszcza przy naczelnych ingerencja ludzi jest niewskazana – uważa prezes Ratajszczak. Tłumaczy, że we wrocławskim zoo starają się porzuconych zwierząt nie zabierać do domów, a wychowywać je w zoo blisko pomieszczeń rodziców.

W tym roku pracownicy musieli zajmować się m.in. odrzuconą żyrafą i karmić ją smoczkiem. Gdy się urodziła, miała już 1,8 metra. – Po dwóch tygodniach trzeba ją było karmić, stojąc na drabinie. A taka żyrafa potrafi wypić 4-5 litrów mleka – mówi szef wrocławskiego zoo.

Opiekunka wraz z Tosią sylwestra spędziła w domu. – Nigdzie nie wychodzimy – przyznaje pani Beata.

Beata Czechowska, pracownica gdańskiego zoo, nie miała w tym roku normalnych świąt Bożego Narodzenia. Od sześciu tygodni jest bowiem przybraną matką małej kangurzycy Tosi.

W domku kangurów znalazła małego kangurka. – Był potwornie wyziębiony. Nie dawał znaków życia – wspomina Michał Targowski, szef gdańskiego zoo. Kangurek dostał kilka zastrzyków z glukozą. – Owinięto go w kocyki. Położono na kaloryferze – mówi Targowski. I stał się niemal cud. Kangurkowi wróciły czynności życiowe, otworzył oczy. Dyrekcja podjęła decyzję o tym, by matką Tosi została pani Beata. – Sami nie mogliśmy zapewnić maleństwu 24-godzinnej opieki – tłumaczy Targowski.

Pozostało 88% artykułu
Kultura
Arcydzieła z muzeum w Kijowie po raz pierwszy w Polsce
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Kultura
Podcast „Komisja Kultury”: Seriale roku, rok seriali
Kultura
Laury dla laureatek Nobla
Kultura
Nie żyje Stanisław Tym, świat bez niego będzie smutniejszy
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Kultura
Żegnają Stanisława Tyma. "Najlepszy prezes naszego klubu"