„Sprawa Makropulos" to niezwykły splot kryminalnej intrygi z motywami s-f. Śledzimy próby rozwikłania tajemnicy spadku, o który od pokoleń walczą dwa rody, ale też stopniowo poznajemy tajemnicę tytułowej bohaterki, Emily Marty-Makropulos, która posiadła sekret długowieczności i żyje ponad 300 lat.
Kultura masowa wielokrotnie wykorzystywała oba motywy, ale Marthaler udowodnił, że w „Sprawie Makropulos" jest coś więcej. Tym spektaklem obnażył ułudę współczesnej pogoni za młodością i przekonanie, że starość jest przekleństwem. Od sądowej walki o majątek bardziej interesuje go piękna Elina. Pociąga mężczyzn, ale oni szybko przekonują się, że wieje od niej trupim chłodem. A jej po 300 latach zbrzydło zarówno piękno, jak i podłość. Pragnie tylko śmierci, która przyniesie wyzwolenie.
Warszawski spektakl zawiera wszystkie cechy stylu Christopha Marthalera: precyzję, staranne prowadzenie postaci i brak metafizyki, którą zastępuje surową diagnozą tego co dziś ważne, choć często przez nas nieuświadamiane. Jak zawsze, tak i w „Sprawie Makropulos" dramat miesza z żartem, zachowując dystans do przedstawionych zdarzeń. W sposób typowy dla siebie dopisał też operze Janačka ironiczny prolog, ośmieszając w nim naiwne marzenie o tym, jacy bylibyśmy szczęśliwi żyjąc 300 lat.
Inscenizacja jest koprodukcją Opery Narodowej z festiwalem w Salzburgu. Spektakl Marthalera był tam wydarzeniem w 2011 r., w Warszawie potwierdzi swe walory. I choć zrealizowany (poza jednym wyjątkiem) w innej obsadzie ma równie wysoki poziom, nawet jeśli w orkiestrze prowadzonej przez Gerda Schallera brak czasem dyscypliny. Każdy z wykonawców siedmiu męskich postaci uwikłanych w zależności z Emily Marty-Makropulos dobrze zaznacza swą obecność na scenie.
W roli Emily Marty wystąpiła Eva Johannsson. Jej płasko brzmiący głos nie ma już młodzieńczej świeżości, ale duńska artystka tę trudną partię interpretuje znakomicie. Ładnie wokalnie zaprezentowała się Anna Biernacka jako młoda Krista, której Makropulos chce przekazać swój sekret.
Ciekawe tylko, jak długo wyjątkowy spektakl Christopha Marthalera utrzyma się na scenie Opery Narodowej? Polska publiczność wciąż przecież z nieufnością podchodzi do Leoša Janačka.