Częstochowa już po raz 24. gości Międzynarodowy Festiwal Muzyki Sakralnej „Gaude Mater", który rozpocznie się w środę. Z liczoną w stulecia tradycją kultu maryjnego jest miastem szczególnie predestynowanym do organizowania takiej imprezy. Siła festiwalu polega jednak na tym, że przełamuje on schematy obowiązujące współcześnie – nie tylko w naszym kraju – na styku muzyki i religii.
W polskich kościołach panuje obecnie moda na pieśni inspirowane popem i brzdąkanie na gitarach. Ma to na celu pozbawienie liturgii niepotrzebnej celebry, by uczestnictwo w niej stało się przeżyciem przystępnym dla każdego. W porównaniu z muzyczną oprawą, jaką otrzymywały msze w minionych stuleciach, to, co dziś słyszymy w kościołach, jest wszakże zbyt proste, by nie powiedzieć – trywialne.
Msza współczesna
Oczywiście trudno sobie wyobrazić, by w kościołach – jak przed wiekami – rozbrzmiewały rozbudowane muzycznie msze czy ofertoria. Między jedną a drugą skrajnością istnieje jednak wiele możliwości, czego dowodem choćby „Missa Corpus Christi".
Jej prawykonanie odbędzie się podczas tegorocznej liturgicznej inauguracji festiwalu. Utwór skomponował młody (rocznik 1981) twórca Łukasz Farcinkiewicz. Ta msza na dwójkę solistów, chór i orkiestrę, łącząca tradycyjny układ swych części z nowoczesnymi technikami kompozytorskimi przeznaczona jest zarówno do użytku liturgicznego, jak i do wykonania koncertowego.
Dewaluacja współczesnej muzyki sakralnej to skutek uboczny związków między artystami a Kościołem, jakie zacieśniły się u schyłku PRL. Wtedy pisanie utworów religijnych było aktem odwagi. Z czasem do komponowania wzięli się też ci, którzy wyczuli, że w latach 90. na tę muzykę jest rynkowa koniunktura, co doprowadziło choćby do powstawania różnorodnych popowych oratoriów.