Widowiska takie jak te, które od lat urządza Opera Wrocławska, rządzą się własnymi prawami. Żeby co wieczór przyciągnąć do Hali Stulecia prawie 5 tysięcy widzów, trzeba przygotować specjalne atrakcje. W takim tłumie wytrawni operowi fani są w mniejszości.
„Makbet" Giuseppe Verdiego ma wszystkie składniki operowego widowiska w stylu pop: zwielokrotnione chóry, tancerzy, żywe konie, żonglerów, akrobatów, statystów, dzieci oraz prawdziwy ogień. I jeszcze wysokie na dwa piętra zjawy, które w pewnym momencie niespodziewanie ożywają.
A jednak to bogactwo pomysłów nie zagłuszyło muzyki Verdiego. Spektakl nie stał się operową rewią, oglądamy szekspirowski z ducha dramat namiętności, ambicji i pychy.
W takich widowiskach reżyserzy muszą zachować interpretacyjny umiar. Dla teatrów operowych „Makbet" stał się obecnie dyżurnym dziełem, które ma pokazywać szaleństwo współczesnego świata ogarniętego wojnami i walką o władzę. ?W Hali Stulecia bohaterowie noszą zaś historyczne stroje, a przeciwników pozbawiają życia sztyletem.