Pewnemu sternikowi obserwującemu, co wyprawia jacht za bakburtą, wyrwało się: ?– Jezus! Maria! „Jest Jezus! Maria!" – jak jeden mąż powtórzyła załoga, ponieważ etykieta żeglarska wymaga, aby powtarzać komendy sternika, upewniając go, że zostały zrozumiane i będą wykonane.
Żeglarstwo staje się masowe, żeby prowadzić małe jachty, nie trzeba patentów, toteż coraz częściej sternicy będą wykrzykiwać „Jezus! Maria!". Wielu z tych okrzyków mogłoby nie być, gdyby entuzjastycznie nastawieni „nawigatorzy" przestrzegali etykiety pokładowej. Nie jest to obowiązkiem, ale świadczy o tzw. dobrej praktyce żeglarskiej.
A ta podpowiada, że warto wiedzieć, która to bakburta, a która sterburta, ponieważ może się zdarzyć, że na jacht przyjdą goście, a wtedy trzeba ich powitać na honorowej sterburcie, czyli prawej. Gdy jacht płynie, honorowa jest nawietrzna i wtedy na niej sadza się gościa.
W ogóle z gościem trzeba się obchodzić jak z jajem. Na kei przed trapem albo przed dziobem wypada umieścić wycieraczkę, aby odwiedzający mógł wyczyścić obuwie. ?I powinien to zrobić starannie, a nawet nie będzie źle widziane, jeśli zdejmie buty. Przedtem powinien zapukać i głośno powiedzieć: – Wchodzę – bo może akurat w tym momencie w kabinie ktoś nalewa wrzątek albo... Jeśli gość przybył zza granicy i będzie pływał, zrobi mu się miło, gdy ujrzy pod prawym salingiem małą flagę swego kraju.
Poznać pana po cholewach, a żeglarza po klarze. Żeglarz z prawdziwego zdarzenia co rano sprząta jacht, myje pokład, klaruje liny. Jeśli jest tradycjonalistą, o 8 rano rozwija banderę, której nie zapomni zwinąć o zmierzchu (na obcych wodach powiewa cały czas). Dawniej bandera służyła do salutowania innych jachtów, teraz pozostał z tego sympatyczny gest unoszenia dłoni przez prowadzącego jacht. Żeglarzom z oldtimerów, ściskającym drewniane rumple, na widok tłumu na pokładzie radośnie wymachującego rękami łza się w oku kręci.