Simon Rattle i Berlińscy Filharmonicy oczarowali Warszawę

Dwa dobrze znane, ograne na sto sposobów utwory, a jednak można z nich stworzyć niezwykły koncert. To potrafią Berlińscy Filharmonicy zwłaszcza, gdy dyryguje nimi Sir Simon Rattle - pisze Jacek Marczyński.

Aktualizacja: 13.11.2014 03:10 Publikacja: 13.11.2014 01:07

Koncert Berlińskich Filharmoników w Warszawie; FOT. DG ART PROJECTS

Koncert Berlińskich Filharmoników w Warszawie; FOT. DG ART PROJECTS

Foto: Filharmonia Narodowa

Dwadzieścia lat temu, przy okazji swej pierwszej wizyty w Warszawie, wówczas z City of Birmingham Symphony Orchestra, Simon Rattle prezentował świeżo wydaną przez EMI, pierwszą płytę, jaką nagrał z utworami Karola Szymanowskiego. Znalazło się też na niej „Stabat Mater". Wówczas nie miał odwagi dyrygować tym utworem przed polską publicznością.

Musiało minąć wiele czasu i Simon Rattle zbierał doświadczenia w pracy nad ulubionym przezeń Szymanowskim, by mogliśmy wreszcie usłyszeć na żywo, jak brzmi ten utwór pod jego batutą. Doszło do tego we środę w Filharmonii Narodowej podczas jedynego koncertu Berlińskich Filharmoników w Polsce.

Jeśli miałbym określić jednym przymiotnikiem to wykonanie, wybrałbym „metafizyczne". „Stabat Mater" wyłaniałó się z niebytu, wprowadzając od razu nieziemski klimat, nawet jeśli sopran Sally Matthews w pierwszej frazie „Stała matka bolejąca" nie miał krystalicznej czystości. Ten nastrój Rattle zachował przez cały utwór, aż do ostatniego, maksymalnie przytrzymanego dźwięku, który zdawał ulatywać w niebo.

Simon Rattle wyciszył „Stabat Mater", zadbał o to, by orkiestra niemal cały czas pozostawała na drugim planie. Wspaniale zaś poprowadził chór, plastycznie różnicując dynamikę i barwę. Otrzymał jednak, rzec by można, znakomite tworzywo, bo zespół Filharmonii Narodowej był perfekcyjnie przygotowany i przyćmił śpiewaków.

Raz tylko, w piątej części utwór Szymanowskiego zyskał niesamowitą ekspresję, po niej znów nastąpiło modlitewne skupienie. A jednak ładunek emocji był w tym ostatnim fragmencie tak mocny, że musiało minąć trochę czasu, by publiczność przypomniała sobie o oklaskach.

Berliner Philharmoniker przyjechali do Warszawy tuż po 25. rocznicy zburzenia muru berlińskiego. Z takiej okazji IX Symfonia Ludwiga van Beethovena wydaje się pozycją obowiązkową w programie, grano ją przecież w Berlinie, gdy mur opadł. A jednak zabrzmiała ona inaczej.

Zwolennicy tradycyjnego, dostojnego Beethovena mogli czuć się zawiedzeni. Simon Rattle podkręcił tempo, część pierwsza oszałamiała dynamizmem, stała się starciem żywiołów i z chaosu zaczynał wyłaniać się ład i porządek. Następujące potem scherzo było niesłychanie witalne, późniejsze adagio zaś śpiewne i niemal całe zbudowane z ulotnych brzmień.

A potem przyszedł czas na słynny finał, w ujęciu Berliińczyków dramatyczny i zarazem radosny, monumentalny, a jednocześnie młodzieńczy. Razić mógł jedynie dobór śpiewaków, zwłaszcza delikatny baryton Hanno Müller-Brachmann nie miał w sobie tej siły, by początkowe zawołanie do radości zabrzmiało z całą mocą. Simon Rattle nie chciał mieć jednak solistów, a idealnie zgrany kwartet, dla jego brzmienia punkt odniesienia stanowił piękny tenorowy głos Christiana Elsnera. Resztę dodał ponownie świetny chór Filharmonii Narodowej.

O klasie tego wykonania świadczy również fakt, że każdy takt był w nim ważny, bo wpisany w dramaturgię całości. Przy tak potężnych dziełach jak IX Symfonia rzadko się zdarza, że dyrygent z orkiestrą potrafią skupić na sobie uwagę słuchaczy przez cały czas. Tym razem w Filharmonii Narodowej nikt nie zakasłał.

Jacek Marczyński

Dwadzieścia lat temu, przy okazji swej pierwszej wizyty w Warszawie, wówczas z City of Birmingham Symphony Orchestra, Simon Rattle prezentował świeżo wydaną przez EMI, pierwszą płytę, jaką nagrał z utworami Karola Szymanowskiego. Znalazło się też na niej „Stabat Mater". Wówczas nie miał odwagi dyrygować tym utworem przed polską publicznością.

Musiało minąć wiele czasu i Simon Rattle zbierał doświadczenia w pracy nad ulubionym przezeń Szymanowskim, by mogliśmy wreszcie usłyszeć na żywo, jak brzmi ten utwór pod jego batutą. Doszło do tego we środę w Filharmonii Narodowej podczas jedynego koncertu Berlińskich Filharmoników w Polsce.

Pozostało 80% artykułu
Kultura
Przemo Łukasik i Łukasz Zagała odebrali w Warszawie Nagrodę Honorowa SARP 2024
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Kultura
Podcast „Komisja Kultury”: Muzeum otwarte - muzeum zamknięte, czyli trudne życie MSN
Kultura
Program kulturalny polskiej prezydencji w Radzie UE 2025
Kultura
Arcydzieła z muzeum w Kijowie po raz pierwszy w Polsce
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Kultura
Podcast „Komisja Kultury”: Seriale roku, rok seriali