Latem 2015 roku, do opinii publicznej dotarła informacja o odnalezieniu tajemniczego pociągu pancernego z czasów II wojny światowej. Początkowo wzmianka ukazała się na lokalnym wałbrzyskim portalu internetowym. Z miejsca wzbudziła nie tylko zainteresowanie, ale i – sensację.
Odkrywcy, Piotr Koper i Andreas Richter, stwierdzili, że skarb ów, jakoby ukryty przez nazistów, znajduje się na sześćdziesiątym piątym kilometrze drogi kolejowej między Wrocławiem, a Wałbrzychem. Dowodem na tę tezę miało być zdjęcie wykonane georadarem. Tę lokalizację podpowiedział mieszkający tam Tadeusz Słowikowski. Od czterdziestu lat prowadził własne poszukiwania, zainspirowany przez zaprzyjaźnionego Niemca, który w czasie wojny pracował na tym terenie. Ale takich poszukiwaczy i teorii jest więcej, co zobaczą widzowie.
Szybko informacja zaczęła pojawiać się w serwisach, także telewizyjnych, na całym świecie. Na teren domniemanego stacjonowania ukrytego pociągu zaczęli ściągać turyści i dziennikarze. W ślad za nimi przyjechało wojsko – głównie saperzy, by zbadać to miejsce. Zwłaszcza, że krążyły opowieści o zaminowaniu pociągu. Wykluczyli jednak niebezpieczeństwo. Kolejno pojawiały się e też kipy specjalistów – m.in. geofizyków.
O „złotym pociągu", którym miał być wywożony z Wrocławia skarb (nie wiadomo zresztą co zawierający) opowiadają też w filmie zrealizowanym przez Wojciecha Malinowskiego polscy i niemieccy historycy, analizując poszlaki i prawdopodobieństwo ukrycia cennego ładunku w miejscu wskazanym przez samozwańczych znalazców. Przypominają też o planach budowy kwatery Hitlera w Górach Sowich o parametrach zbliżonych do leżącego w Gierłoży na Mazurach „Wilczego Szańca".
Brak dokumentów z tamtego okresu powoduje, że domysły i emocje biorą górę nad racjonalnymi rozważaniami. Ale też jest wiele pytań, na które nie ma do dziś odpowiedzi. Pośród nich nierozwiązana do dziś zagadka przebudowywanego przez hitlerowców w czasie wojny Zamku w Książu, w podziemiu którego drążono gigantyczne wielokilometrowe tunele.