Fundacja Andrzeja Wróblewskiego nieustannie ożywia zainteresowanie swoim patronem. Tatry, gdzie jeden z najważniejszych malarzy polskich XX w. zginął w niewyjaśnionych okolicznościach w wieku ledwie trzydziestu lat, stały się kanwą do prezentacji prac Andrzeja Wróblewskiego, Leona Wyczółkowskiego oraz kompozytora Mieczysława Karłowicza. On również młodo, jako trzydziestodwulatek, zginął tragicznie pod lawiną w Tatrach, wcześniej nimi zafascynowany, czego dowodem były liczne wyprawy i kolekcja fotografii.
Manggha, kultywująca w Krakowie japońskie tradycje, to miejsce idealne do prezentacji. Góra Fudżi jest przecież symbolem kraju, zaś wystawa towarzysząca oparta na kolekcji Feliksa „Mangghi” Jasieńskiego górski temat rozwija.
Czytaj więcej
„Nowosielski w Warszawie i na Mazowszu. Sztuka sakralna” dowodzi, że dzięki dobremu biografowi zmarły artysta może zyskać drugie życie.
Na wystawie głównej oglądamy cykl tuszy Andrzeja Wróblewskiego z widokami Tatr oraz jego geometryczne abstrakcje z 1948 r., oryginalne odbitki zdjęć górskich pejzaży Mieczysława Karłowicza, przechowywane w archiwum Centralnego Ośrodka Turystyki Górskiej PTTK w Krakowie, oraz obrazy, pastele i grafiki Leona Wyczółkowskiego z pierwszej dekady XX wieku. Poświęcone Tatrom, a zainspirowane estetyką japońską, którą zainteresował go wspomniany już Feliks Jasieński.
Zapiski w kalendarzyku
Andrzej Wróblewski odkrywał Tatry jako niemal egzotyczny przybysz po repatriacji z Wilna, ale już jako student krakowskiej Akademii Sztuk Pięknych. Mieczysław Karłowicz przyjeżdżał do Zakopanego z Warszawy jako nastolatek, potem zamieszkał tam, zdobywał szczyty, był pionierem narciarstwa, fotografował. Leon Wyczółkowski regularnie bywał w Tatrach w latach 1896-1913, dokumentując sceny z życia górali i tatrzańskie krajobrazy.