Korespondencja z Berlina
– Jestem totalnie szczęśliwa! Zwłaszcza że ten film mówi o problemach nie tylko mojego kraju, ale też Europy i świata – powiedziała Małgorzata Szumowska, odbierając w Berlinie Srebrnego Niedźwiedzia – Grand Jury Prize.
Inspiracją do napisania scenariusza „Twarzy" stały się dwa zdarzenia: transplantacja twarzy dokonana w Centrum Onkologii w Gliwicach i postawienie w Świebodzinie w 2010 r. pomnika Chrystusa Króla – 36-metrowego, wyższego niż w Rio de Janeiro. Film jest historią chłopaka, który tytułową twarz traci w wypadku na budowie pomnika. Wraca na wieś po przeszczepie: z grymasem ust, półprzymkniętym jednym okiem, bełkocząc niezrozumiale, bo wciąż wymaga rehabilitacji.
Jest inny. Matka traktuje go jak obcego, wiejskie dzieci biegają za nim, krzycząc „Ryj!". Narzeczona znalazła innego adoratora, niedoszła teściowa pyta, jakie dzieci mogłoby spłodzić takie monstrum jak Jacek, a ksiądz sprowadza egzorcystę, żeby wypędził z jego ciała tego drugiego, który umierając, oddał mu swoją twarz.
Nasza prowincja
Szumowska zrobiła film o prowincjonalnej Polsce. Ale nie tylko o Polsce. Pokazała świat pełen urzekających krajobrazów, a przecież rządzony przez nietolerancję, strach i niechęć w stosunku do inności. Sportretowała zakłamany katolicyzm. Jej film zatopiony jest w przaśności, w języku, gdzie słowo „ch..." nadaje się na każdą okazję, w wiszącej w powietrzu agresji i chciwości, która w sklepie doprowadza do zabijania się o przeceniony towar, a nad grobem ojca każe dzieciom pobić się o schedę. Reżyserka portretuje zamknięte, niepewne swojej tożsamości społeczeństwo. Ale robi to z dystansem. Widzowie w czasie seansu śmieją się niemal non stop, zanim nie zastygną w przerażeniu.