Rz: Na straży polskich imion stoją kolejno: urzędnik stanu cywilnego, Rada Języka Polskiego, w końcu Naczelny Sąd Administracyjny. Czy to nie jest ograniczanie władzy rodzicielskiej, i to w tak ważnej kwestii jak wybór imienia dla dziecka?
KRYSTYNA DOROSZEWICZ:
Polska jest jednym z niewielu krajów, w których istnieją takie ograniczenia. Przez wielu cudzoziemców postrzegani jesteśmy pod tym względem jako państwo restrykcyjne. Uważam jednak, że ma to głęboki sens. Rodzice bardzo często kierują się przy wyborze imienia emocjami, chwilowymi fascynacjami, a nie dobrem dziecka. Nie są dalekowzroczni, nie mają świadomości, jakie skutki niesie ze sobą ich wybór.
Albert Mehrabian, znany amerykański naukowiec, podkreśla, że jest to decyzja, której konsekwencje trwają przez całe życie. Wykazał, że imię może wpływać na nasz stosunek do noszącej je osoby. Wyróżnił cechy charakteru - sukces, towarzyskość, etyczność - i sprawdzał, które z nich przypisujemy konkretnym imionom. Okazało się na przykład, że krótkie męskie imiona kojarzone są z sukcesem, długie - z etycznością. Polskie bariery, które pani wymieniła i nazwała strażnikami polskości, ja nazwałabym uświadamiaczami. Rada Języka Polskiego nie tyle zakazuje, ile uprzedza o konsekwencjach rodzicielskiej decyzji. Restrykcyjna jednak nie jest. Przecież pula polskich imion przez cały czas się powiększa.
Jakie konsekwencje ma pani na myśli?