Rz: Czy quasi-kulturalny show dla mediów jest dziś niezbędny, by wprowadzić produkt na rynek?
Joanna Pruszyńska: Absolutnie tak. Na rynku jest coraz większa konkurencja i by produkt zaistniał, musimy organizować coś, co jest spektakularne i zaskakujące.
Co myśli pani o inicjatywach typu zapraszanie dziennikarzy na wakacje na Kubie, po to by wypromować nowy krem? Nie jest to po prostu przekupstwo?
Jeśli to tylko wakacje z kolejnymi odsłonami wyprodukowanego już kremu, jest to nieetyczne. Choć często praktykowane.
Ja dopuszczam takie promocje, gdy wycieczka ma charakter informacyjny. Jeśli dziennikarze poznają w egzotycznym miejscu rośliny rosnące w dziewiczych terenach, nieskażone środkami chemicznymi, a z nich właśnie powstaje nowy krem – to ważny dla nich przekaz. Mogą też zwiedzać za granicą fabrykę, w której przygotowywany jest kosmetyk, poznawać jego linię produkcyjną. To też ważne źródło wiedzy. Gdy cel wycieczki jest inny – nieetycznością przedsięwzięcia należy obarczyć obie strony. Wiem, że są w Polsce redakcje, które zabraniają dziennikarzom takich wyjazdów. Oceniając w tych sytuacjach agencje PR, należy pytać, czy agenci są po wycieczce nachalni i oczekują czegoś w zamian – np. wzmianki w gazecie (wówczas byłoby to jawne przekupstwo), czy też milczą i traktują dane wydarzenie rzeczywiście edukacyjnie.