Maestria to wysokie, eleganckie wnętrza kamienicy na Podwalu, w której swoją siedzibę ma m.in. Fundacja Kultury Polskiej. Takie sąsiedztwo zobowiązuje, może więc dlatego restauracja ma w podtytule nazwę Klub Środowisk Twórczych? Z pewnością twórczo i dowcipnie interpretują tutaj klasyczne japońskie i europejskie przekąski i dania.
Parter kamienicy został przeznaczony na szaleństwa w barze sushi. Za kontuarem młodzi itamae-san sklejają ryby z ryżem pod abażurami rozwieszonymi w geometrycznym porządku. Na piętrze (z pięknym widokiem na plac Zamkowy) powstał bar i część lounge. Czarne ściany, złote kryształowe żyrandole, ogromne skrzynkowe okna, wiśniowe abażury, detale z indyjskiego drewna. Jest elegancko i szykownie.
Karta w Maestrii jest lekka, zwięzła, fajnie zakomponowana i chociaż częściowo powtarza to, co znajdziemy przy Kruczej i przy Moliera, ma też zaskakujące pozycje. Znalazłam w niej pasty: tagliolini z krabem i lasagne seefood, wśród gorących przekąsek ser haloumi, a obok sałatki wakame – rukolę z parmezanem. Na długiej liście maki znalazły się intrygujące wieś maki, złośliwa odpowiedź na kanapki WieśMac z McDonalda. Najpierw słowo o zupach. Tutejszy udon to rewelacyjna wersja klasycznej japońskiej polewki. Wzbogacony cienkimi na milimetr, ale jędrnymi płatkami marchewki i cukinii, gęsty od wielkich tygrysich krewetek, dwucentymetrowych kawałków łososia i tuńczyka, wzbogacony makaronem udon. Płyn był pełen smaku, klarowny i intensywny, pachniał delikatnie rybą i wodorostami. Podobnie miso, podana w sporej miseczce, aromatyczna, z solidną wkładką tofu, czyli sfermentowanej soi w kostkach i wodorostów. W karcie jest też zupa z porów i krem ze szparagów. Ale próbowałam nie zamawiać europejskich zup w restauracji sushi oraz nieeuropejskim zwyczajem jeść przekąski i zupę razem, choć nie jest to proste, bo kulinarne nawyki okazują się silniejsze od woli. Clue karty, czyli sushi, przyrządzane jest na ryżu krótkoziarnistym, dość suchym, o niewielkiej spoistości. Oprócz ebi – morskich krewetek na ryżu – najbardziej smakowały mi gunkan maki z tatarem z tuńczyka (skrobany tuńczyk na ryżu z dodatkiem pora, jajka i japońskiej przyprawy, opleciony wysoką wstążką z wodorostów) i maki z tempurą z krewetki, śmiesznie chrupiące w zębach, pomieszanie temperatur i smaków w maleńkiej przekąsce.
Oczywiście mocno zaintrygowały mnie wspomniane już wieś maki – czyli, jak się okazało, ryż we fraku z wodorostów nori z krewetką, pomidorem i lekkim, chyba majonezowym, sosem. I rzeczywiście, było to raczej gładkie sushi w wersji fast.
Skosztowałam jeszcze tagliolini z krabem. Makaron barwiony czarnym atramentem z mątwy podany został oddzielnie sauté, a towarzyszyła mu spora porcja sosu aromatyzowanego krabem z dodatkiem wielkich, pysznych królewskich krewetek i słusznych kawałków ryb. Lekka, ale pełna smaku, delikatna kompozycja.