Weekend z budzikiem

By stać się nowojorczykiem‚ twierdzą niektórzy‚ wystarczy szybko mówić i szybko chodzić. Ale to chyba nieprawda. W wibrującym energią mieście przede wszystkim trzeba szybko żyć.

Publikacja: 02.01.2008 00:49

Red

To miejsce wiecznie niespełnionych zamierzeń‚ ciągłego niedosytu. „Energia Nowego Jorku to energia aspiracji” – napisał kiedyś jeden z moich ulubionych eseistów Adam Gopnik. „Przestrzeń między tym‚ czego się pragnie, a tym‚ co się posiada‚ niezmiennie prowadzi tu do obywatelskiego smędzenia – dyskomfortu. Nie znam zadowolonego nowojorczyka”.

Ja nie znam takiego‚ który potrafi nic nie robić.

– To niemożliwe – mówi moja hiperenergiczna znajoma Zsuzsa. – Wszyscy dookoła są tu wiecznie zajęci. Odczuwasz presję. Chwila bezczynności i od razu masz wyrzuty sumienia. To wiecznie samonapędzająca się dynamika. Dynamiczni nowojorczycy lubią życie na ulicy. Zwłaszcza na Manhattanie. Tu ceny nieruchomości są tak szalone‚ że nawet „dorośli”, którzy już pracują i godziwie zarabiają‚ mieszkają często niczym studenci – w mikroskopijnych apartamentach‚ w których można się przespać i przechować trochę dobytku‚ ale niewiele więcej.

O ile nic pilnego ich tam nie trzyma‚ z domu najchętniej wychodzą – pooglądać sklepowe wystawy‚ wypić za rogiem kawę‚ połazić po ulicach. Zawsze sprężystym krokiem.

Zsuzsa lubi chodzić do kina – nieważne na co i z kim (często samotnie)‚ ważne, by wyjść.

Nie siedzieć w domu.

Nic nie robić, to nic nie musieć‚ mówią zgodnie znajomi nowojorczycy. Gdy tylko nic nie muszą‚ pędzą (taksówką!) do gymu. Tam przez półtorej godziny nad każdym ich ruchem i oddechem ze stoperem w ręku czuwają specjaliści od rekreacji. Niektórzy dla zabicia czasu (podczas którego człowiek nic nie musi) oglądają w trakcie telewizję. Potem z poczuciem dobrze spełnionego obowiązku relaksacyjnego można się udać do psychoterapeuty lub do instruktora‚ który pouczy, jak zdrowo sypiać. Instruktorzy od snu w Nowym Jorku – mieście‚ które nigdy nie śpi – są ostatnio bardzo trendy.

Podobnie jak dating coaches‚ czyli doradcy od spraw randkowych (znakomita większość mieszkańców Nowego Jorku to single!) i eksperci od planowania czasu wolnego.

Dynamika opada na chwilę w sobotnie poranki.

Po południu i w niedzielę trzeba będzie się zabrać za pranie w samoobsługowej pralni‚ nadrabianie e-mailowych zaległości‚ niedokończony projekt z pracy‚ pójść na imprezę‚ na którą zaproszenie nadeszło trzy miesiące wcześniej, lub na obiad z przyjaciółmi‚ którzy restauracyjny stolik zarezerwowali (dzięki znajomościom!) w poprzednim kwartale. Wiele moich znajomych sporą część weekendu spędza na porządkowaniu szaf z ubraniami w (płonnej) nadziei wygospodarowania kilku dodatkowych centymetrów sześciennych na garderobę nabytą (w ramach spędzania wolnego czasu) w minionym tygodniu.

Ale w sobotni poranek przez chwilę można nie myśleć o liście rzeczy do zrobienia.

– To mój ulubiony moment tygodnia – mówi Zsuzsa.

Żeby go trochę rozciągnąć, nastawia budzik na bardzo wczesną godzinę.

To miejsce wiecznie niespełnionych zamierzeń‚ ciągłego niedosytu. „Energia Nowego Jorku to energia aspiracji” – napisał kiedyś jeden z moich ulubionych eseistów Adam Gopnik. „Przestrzeń między tym‚ czego się pragnie, a tym‚ co się posiada‚ niezmiennie prowadzi tu do obywatelskiego smędzenia – dyskomfortu. Nie znam zadowolonego nowojorczyka”.

Ja nie znam takiego‚ który potrafi nic nie robić.

Pozostało jeszcze 87% artykułu
Kultura
Noc Muzeów 2025. W Krakowie już w piątek, w innych miastach tradycyjnie w sobotę
Kultura
„Nie pytaj o Polskę": wystawa o polskiej mentalności inspirowana polskimi szlagierami
Kultura
Złote Lwy i nagrody Biennale Architektury w Wenecji
Kultura
Muzeum Polin: Powojenne traumy i dylematy ocalałych z Zagłady
Kultura
Jeff Koons, Niki de Saint Phalle, Modigliani na TOP CHARITY Art w Wilanowie