Sztywna godzina nie obowiązuje. Można jeść w dowolnym momencie, pić, nie czekając na refleks usłużnego kelnera. Jak chcemy, zaczynamy od deseru. A pani domu nie musi liczyć przybyłych gości. Bawi się, bo wszystko przygotowała zawczasu.
W Polsce zimne bufety znane są od dawna‚ ale określenie szwedzki stół przyszło do nas zaledwie kilkanaście lat temu.
Na początku XVIII wieku wśród skandynawskich elit przed wystawnymi posiłkami podawano małą przekąskę, tzw. smörgasbord (smörgas – kanapka‚ bord – stół). Zwyczaj stał się modny i trafił nawet do Parlamentu Europejskiego.
Opis Smörgasbord znaleźć można we wspomnieniach angielskiego dyplomaty Lorda Bloomfield z 1723 roku: „Mały stolik ustawiony w jednym pokoju nakryty był talerzami i misami, wewnątrz których znajdowały się chleb‚ sery‚ kiełbaski‚ śledź po holendersku‚ sardynki‚ wędzona pierś gęsi etc. W drugim pokoju natomiast znajdowały się wódki‚ rum‚ whisky oraz mężczyźni‚ którzy po wypiciu czegoś na pobudzenie apetytu przechodzili do pokoju z potrawami”.
Nie wszystkim jednak przypadł do gustu taki sposób jedzenia. Podczas swojej wizyty w Szwecji w 1774 brytyjski dyplomata Nathaniel William Wraxall był wyraźnie zdegustowany nowym obyczajem. Pisał: „Stoły zastawiane są olbrzymią ilością półmisków‚ jednak wszystko to niezbyt do siebie pasuje. Wszystkie potrawy są wystawiane na stoły jednocześnie‚ bez kolejności‚ a to powoduje‚ że już po krótkim czasie większość tych‚ które powinny być gorące‚ jest chłodna i niesmaczna. Ale najgorszy jest cały ten spektakl poprzedzający rozpoczęcie posiłku. Zanim Szwedzi zasiądą do jedzenia‚ wszyscy jedzą chleb z masłem, popijając go dwiema szklaneczkami wódki. Co gorsza, zwyczaj ten jest równie popularny nie tylko u mężczyzn‚ ale również u kobiet”.