30-letni Tim Ferriss bywa nazywany Indiana Jonesem ery cyfrowej, został też okrzyknięty Najbardziej Innowacyjnym Człowiekiem Biznesu roku 2007 przez miesięcznik „Fast Company”. Dlaczego? W bestsellerowej w Stanach Zjednoczonych książce „The 4-Hour Workweek: Escape 9-5, Live Anywhere, and Join the New Rich” (Czterogodzinny tydzień pracy: ucieknij od pracy od 9 do 17, mieszkaj, gdzie chcesz i dołącz do nowej klasy bogatych), opisuje m. in., jak nauczyć swojego szefa, żeby bardziej cenił nasze wyniki niż obecność w miejscu pracy. I jak oddawać się temu, co lubimy w życiu najbardziej, bez konieczności pójścia na bezrobocie.
Cała idea opiera się na zasadzie: „lepiej pracować, by mieć więcej czasu”. Chodzi o bardziej efektywne zarządzanie swoim czasem. Książek na ten temat powstało już bardzo dużo. Rady Ferrissa są jednak czymś nowym. Inne publikacje, typowo biznesowe, radzą, jak zrobić więcej w krótszym czasie. Ta uczy, jak eliminować zadania. Służą temu proste metody: wytyczenie priorytetów, ustalanie czasu trwania zebrania (jeśli jest naprawdę konieczne, i przestrzeganie tych ustaleń!). Filtrowanie poczty elektronicznej i telefonów, by docierały do nas tylko te naprawdę ważne (na przykład przez powiadomienie interesantów, o której godzinie jesteśmy pod telefonem lub sprawdzamy mejle). Wyeliminowanie czytania gazet i newsów (wszystkiego ważnego możemy dowiedzieć się od ludzi). Istotne jest też precyzyjne wytyczenie celów, świadomość, co dokładnie chcemy osiągnąć – czyli określenie naszych prawdziwych potrzeb i marzeń. Dobrze zrobić sobie listę takich priorytetów. Wtedy szybko okazuje się, że to, do czego naprawdę dążymy, to spokój i poszerzanie własnych horyzontów.
Ferriss uważa, że receptą jest traktowanie swojego życia jak mechanizmu zarządzania firmą. A jaka metoda zarządzania firmą należy obecnie do jednej z najpopularniejszych w Stanach Zjednoczonych? To outsourcing. Polega na wykorzystywaniu zasobów zewnętrznych, czyli zlecaniu wyspecjalizowanym podmiotom prac niezbędnych do funkcjonowania przedsiębiorstwa (tam zostaną zrealizowane efektywniej). W outsourcingu najczęściej wykonywane są usługi nieprzynoszące bezpośredniego zysku firmie, np. ochrona, opieka prawna, obsługa informatyczna, księgowość. Zajmują się nimi firmy pracujące na zlecenie siedziby matki. Jeżeli więc przyjmiemy, że przedsiębiorstwem macierzystym jesteśmy my sami, zauważymy, że wiele czynności, które zajmują nam mnóstwo czasu, mogą wykonać za nas inni. A najlepiej nasz osobisty asystent.
Osobisty asystent wypełni PIT, zapłaci rachunki, przeczyta i odpowie na mejle. Jak jednak na niego sobie pozwolić? Tu Ferriss również czerpie z doświadczeń wielkich przedsiębiorstw. Wśród dużych zachodnich koncernów rozpowszechniła się praktyka outsourcingu znacznej części produkcji do krajów o tańszej sile roboczej, zwłaszcza do państw azjatyckich – szczególną popularnością cieszą się usługi firm hinduskich. Podobnie robi Ferriss, który mając własną firmę Brainquicken, zajmującą się sprzedażą odżywek dla sportowców, wynajmuje Hindusów do kompleksowego załatwiania swoich spraw. Nie tylko urzędowych. Hinduska asystentka Ferrissa Asha pisze w jego imieniu mejle z przeprosinami do żony (i robi to lepiej od niego), a już z własnej inicjatywy wysyła jej elektroniczne kartki zapewniające o stałości w uczuciach.