Pani Smith‚ posługując się listą około setki półproduktów nazywanych przez nią „ukrytymi służącymi”‚ tworzy całą gamę przepisów dań łatwych i szybkich w wykonaniu.
No i dobrze‚ na razie wszystko w porządku: niewielu jest takich‚ którzy naprawdę lubią tracić czas w kuchni. Problem w tym‚ że Delia proponuje takie składniki, jak mrożone puree z ziemniaków‚ mięso mielone z puszki‚ gotowe sosy z butelki itd.‚ które bynajmniej nie należą do kanonów świeżego‚ ekologicznego jedzenia‚ w zgodzie z naturą i porami roku.
Opinie są podzielone: z jednej strony są ci‚ którzy uważają‚ że nareszcie ktoś odważył się powiedzieć prawdę o całej rzeszy ludzi‚ którzy nie interesują się jedzeniem‚ nie oglądają programów gotujących gwiazd telewizyjnych i chcą tylko szybko zjeść coś w miarę smacznego. Z drugiej zaś strony słychać głosy oburzenia‚ że w tak otwarty sposób namawia się ludzi do jedzenia świństwa (czasami‚ trzeba zaznaczyć‚ bardzo ładnie opakowanego i drogiego). Wszystko w imię oszczędzania czasu‚ bo‚ umówmy się‚ tak naprawdę końcu chodzi wyłącznie o to.
Najbardziej fascynuje mnie to‚ że ta zażarta dyskusja‚ w którą zaangażowały się dzienniki od „Timesa” po „Guardiana”‚ tygodniki‚ miesięczniki oraz wszelkie inne środki masowego przekazu, toczy się w kraju, w którym tradycyjnie i dumnie do niedawna praktykowało się chyba najgorszą kuchnię na świecie. A może właśnie dlatego. A może jest jeszcze tak‚ że powstaje ogromna przepaść między gotowaniem na ekranie i samym życiem. Lubimy lizać ekran‚ ale prawdziwe życie to mrożona pizza z mikrofali.
Sama korzystam regularnie z książek Delii Smith. Podoba mi się jej wybitnie praktyczne podejście do spraw gastronomicznych. Przepisy są w miarę proste i‚ co najważniejsze‚ zawsze się udają. Nie będę jednak kupowała „How to cheat at cooking”, ponieważ tego typu kuchnia mnie nie interesuje. Mam czas, żeby gotować, i lubię to‚ ale rozumiem, że są osoby‚ które myślą inaczej. We wszystkim trzeba zachować zdrowy rozsądek: bez sensu jest się oburzać na to‚ że ludzie kupują mrożone warzywa‚ kiedy dla wielu jest to jedyny możliwy sposób, żeby je zjeść, zwłaszcza zimą. Bez sensu jest rozrywać szaty na temat ketchupu‚ chipsów i fast foodów. Prawdziwym skandalem jest to‚ że jedzenie tak zwane ekologiczne jest o niebo droższe i trudniej dostępne niż to przemysłowo produkowane i konserwowane. Dopóki przeciętny konsument nie będzie się domagał zmian‚ gdy dojdzie do wniosku, że pewne rzeczy smakują lepiej‚ dopóty cały krzyk światłych adeptów nowej religii gastronomicznej nie służy niczemu. Można świecić przykładem, szanując jednocześnie wybory innych.