Na początku lat 60. węgierskie państwowe centrale handlu zagranicznego kilka razy wnosiły przed różne trybunały pozwy o ochronę nazwy swojego wina. Ale – jako kraj zza żelaznej kurtyny – niemal automatycznie sprawy przegrywały. Mocniejsze naciski nie miały zaś sensu‚ bo mogły zagrozić eksportowi tokaju na Zachód. A on przynosił cenne dewizy.
Sytuacja się zmieniła‚ gdy Węgry zapukały do bram Unii Europejskiej. Jeszcze w 1993 roku kazano im podpisać traktat o wzajemnej ochronie nazw pochodzenia różnych produktów. We włoskiej Friuli nikt nie zauważył‚ że Unia daje Węgrom do rąk miecz‚ który wkrótce zetnie włoskim winiarzom głowę.
Węgrzy zaczęli egzekwować swoje prawa. Przystąpili do szturmu na instytucje europejskie. W efekcie zniknęły „tokaje” z sąsiedniego Veneto i innych regionów Włoch. Ostał się tylko Friuli‚ gdzie bez tokaju winiarze nie wyobrażali sobie życia. Ilość składanych apelacji szła w dziesiątki opasłych tomów. Mieszkańcy tego regionu chcieli‚ by Unia zgodziła się chociaż na używanie określenia „tocai” na terenie Włoch. Ale gdy objeżdżałem Friuli‚ twarze winiarzy mówiły same za siebie: „tutto finito”. Decyzja zapadła już lata temu i jest nieodwołalna.
Jednak zanim do tego doszło‚ Włosi spróbowali jeszcze wojny zaczepnej. Zaczęły się pojawiać głosy‚ że furmint‚ podstawowa tokajska odmiana‚ tak naprawdę ma włoskie korzenie. Bili mocno‚ bo powoływali się na króla‚ patrona Węgier‚ świętego Szczepana‚ który w XI wieku miał sprowadzić winne łozy z Friuli właśnie. A jeśli nie on‚ to może inny król‚ Bela IV. A tak w ogóle, mówili, nazwa furmint pochodzi od włoskiego fiore dei monti‚ a może od przezwiska friulijskiego księcia‚ który przebywając w stanicy wojskowej na Węgrzech, tak tęsknił za rodzimym winem‚ że kazał sprowadzić sadzonki. A że miał bujną‚ białą brodę‚ żołnierze nazywali go Frumento‚ czyli Pszeniczniak.
Węgrzy bawili się setnie, słysząc takie bajki, zwłaszcza że nie interesował ich furmint, tylko tokaj. Furmint to nazwa odmiany winogron i jako taka nie jest chroniona. Może być uprawiana choćby na Gwadelupie. Natomiast tokaj to nazwa własna‚ ich własna‚ sprawa narodowa i honorowa.Dziś Włosi winą za klęskę obarczają polityków. Ale sprawa była przegrana od początku. Wystarczyło‚ by politycy lub winiarze wybrali się na Węgry i poszli w dowolnym mieście lub wsi do najbliższej restauracji czy baru. To, co by zobaczyli‚ oszczędziłoby im wysiłków. Zobaczyliby‚ że w każdej knajpie wisi mapa Wielkich Węgier obejmujących niemal pół Europy. Węgrzy nigdy nie pozbyli się traumy krzywdy traktatu z Trianon z 1920 roku‚ który poza granicami ich kraju pozostawił pięć milionów rodaków i odciął od morza. Sprawy tokajskiej nie odpuszczą.