Co roku w Polsce u dzieci i młodzieży (do 18. roku życia) wykrywa się ok. 1200 przypadków nowotworów. W statystykach odnotowuje się 110 – 130 zachorowań rocznie na milion dzieci i młodzieży. – Nowotwory w wieku młodzieńczym i dziecięcym to zaledwie 1 proc. ogólnej liczby nowotworów – ocenia dr hab. med. Walentyna Balwierz, konsultant wojewódzki ds. hematologii i onkologii dziecięcej woj. małopolskiego i świętokrzyskiego, kierownik Kliniki Onkologii i Hematologii Dziecięcej Uniwersyteckiego Szpitala Dziecięcego w Krakowie-Prokocimiu. – Wciąż jednak powodują śmierć większej liczby dzieci niż jakakolwiek inna choroba.
Wyleczalność nowotworów u dzieci wynosi dziś w Polsce 70 proc. (dla porównania, wśród dorosłych 30 proc.). Ten wynik byłby jeszcze lepszy, gdyby nie to, że do dziecięcych poradni hematologicznych i onkologicznych lub na oddziały szpitalne, takie jak ten w Krakowie, zbyt dużo pacjentów trafia już z IV stopniem zaawansowania nowotworu.
– Winna jest temu niedoskonała diagnostyka – uważa dr Balwierz. – Rozpoznanie nowotworu we wczesnym stadium może być trudne. Wyciek z ucha lub kaszel, nawroty gorączki, bóle kości, bladość, obrzęki, zaparcia stolca, choć pojawiają się w wielu różnych nowotworach, lekarz może potraktować je jako objawy np. zakażenia lub innej choroby, częściej niż nowotwory występującej u dzieci, a czasem nawet wręcz zbagatelizować. Należy pamiętać, że gdy typowe leczenie nie przyniosło efektu, zawsze trzeba podejrzewać nowotwór.
Do dziecięcych oddziałów onkologicznych i hematologicznych pacjenci przyjmowani są niezwłocznie. Wtedy właśnie zbyt często wychodzą na jaw braki diagnostyczne: pospieszny wywiad lekarski, pobieżne badanie, zbyt późne zlecenie podstawowych badań. Nie można bagatelizować zgłaszanego przez rodziców okresowo widocznego u dziecka białawego lub żółtawego odblasku ze źrenicy, wystąpienia zeza i przewlekłych stanów zapalnych oka (mogą być objawami siatkówczaka).
Wczesne wykrycie nowotworu, gdy choroba jest w niższym stadium zaawansowania, możliwe byłoby dzięki dokładnemu badaniu przy kontrolach bilansowych czy przed szczepieniami lub gdyby np. co pół roku prowadzono przesiewowe badania USG jamy brzusznej i innych okolic. Pozwala ono u większości dzieci na zastosowanie mniej intensywnej terapii, a tym samym na zmniejszenie ryzyka powikłań w jej przebiegu.