Nie ma reguły – czasem to kwestia braku czasu, czasem pieniędzy. A jeszcze innym razem problem leży w tym, że nie chcę zagrać jakiejś postaci. Albo nie mam ochoty na współpracę z pewnymi osobami.
[b]Jest pan kapryśny?[/b]
Myślę, że nie. Na pewno w każdym razie, nie powiedzieliby tak o mnie twórcy offowi. Zdarza mi się u nich na planie nosić statywy. Jeśli mi zależy na projekcie – jestem w stanie nawet do niego dopłacić.
[b]A kiedy panu zależy?[/b]
Np. Piotr Matwiejczyk ujął mnie swoimi scenariuszami filmowymi. Pisze fantastyczne dialogi. A teraz tworzy już role dla mnie, więc to wymarzona dla aktora sytuacja.
[b]Czym ujęła pana propozycja udziału w serialu „Tancerze”?[/b]
Spotkałem się z reżyserem Brucem Parramore’m i stwierdziłem, że chętnie spędzałbym z nim dużo czasu. Bardzo fajny z niego gość, niebywale energetyczny facet. Jest obieżyświatem, mieszkał w krajach arabskich, Stanach, Norwegii, pracował z ludźmi najrozmaitszych kultur. Do tego bardzo otwarty na ludzi. Poza tym „Tancerze” to serial, a ja właśnie skończyłem „Falę zbrodni”, więc miałem trochę czasu.
[b]A widział pan „Kochaj i tańcz” tego reżysera?[/b]
Nie.
[b]To bardzo nieudany film.[/b]
Wiem swoje. Przepracowaliśmy już kilkanaście dni zdjęciowych i nie sądzę, bym się pomylił w tym przypadku. A zresztą, jakby co – już zdarzyło mi się grać w żenujących filmach. Trudno na początku przewidzieć ostateczny efekt pracy. Nieraz świetnie idzie na planie, a potem w kinie robi się człowiekowi smutno.
[b]Kiedy ostatnio było panu smutno?[/b]
Chyba po „Reichu” Pasikowskiego. Wcześniej po „Obywatelu świata” Rowińskiego. Kilka filmów niechętnie wspominam, chociaż praca była przyjemna. Ale czasami bywa też odwrotnie. Po obejrzeniu pierwszej wersji „Krótkiego filmu o zabijaniu”, operator Sławek Idziak był lekko podłamany, a ja kompletnie załamany. Wydawało nam się, że zrobiliśmy film zbyt mroczny, a przez to skazany na porażkę. Po montażu okazało się, że jest całkiem inaczej.
[b]Zagrał pan w wielu zagranicznych filmach. To sposób na dowartościowywanie się czy zdobywanie kasy?[/b]
Jeśli Szwajcarzy potrafią ściągnąć mnie mając do wyboru aktorów różnych innych nacji, to jest to dowartościowanie geograficzne. Potem kiedy mówią, że mają tysiąc euro na honorarium – pozostaje dowartościowanie typu ideologicznego. Innym razem zdarzyło mi się grać za sporą kasę w duńskim obrazie. Wyszedł knot, więc pozostały tylko pieniądze – nie bez znaczenia dla mojego budżetu rodzinnego.
[b]Koledzy panu zazdroszczą?[/b]
Niektórzy tak. I jeśli zazdroszczą mi bogatej filmografii, pracy z fajnymi ludźmi – to jest to zdrowe uczucie. Ukułem sobie na własny użytek powiedzonko: w Polsce jest bardzo łatwo zostać gwiazdą, nieco trudniej nią pozostać. Ale gwiazdorstwo mnie nie interesuje.
[b]Ale odcisnął pan swoją dłoń w Alei Gwiazd.[/b]
Miło znaleźć się w tak świetnym towarzystwie. Ale nie jestem bankietowy, nie lubię spędów.
[b]Czy to prawda, że w 90 procentach składa się pan z niepokoju?[/b]
Pielęgnuję w sobie ów niepokój i dobrze, że on jest. Kiedy jestem za spokojny, to paradoksalnie – nie jest najlepiej. Bo zaczynam drzemać, zamiast sięgać dalej.
[b]W życiu też jest pan tak zachłanny?[/b]
Nie. W stosunku do sztuki to fajne słowo, ale do życia – brzmi bardzo kiepsko.
Moja żona kiedyś trafnie powiedziała, że znakomitą większość swojej energii pozostawiam przed kamerą i w teatrze. W domu ładuję akumulatory, tam jest mój naturalny azyl. I to jest OK.
[ramka][b]Mirosław Baka[/b]
Widzowie najbardziej pamiętają go jako Jacka Łazara z „Krótkiego filmu o zabijaniu” Krzysztofa Kieślowskiego, Marka z „Chce mi się wyć” Jacka Skalskiego, policjanta Szajbę z telewizyjnego serialu sensacyjnego „Fala zbrodni”.
Ma 45 lat, pochodzi z Ostrowca Świętokrzyskiego. Studia w PWST ukończył we Wrocławiu i zaangażował się na sezon do Teatru im. C.K. Norwida w Jeleniej Górze. Był laureatem Nagrody im. Leona Schillera – przyznawanej corocznie przez ZASP młodym utalentowanym artystom. Od 21 lat jest aktorem gdańskiego Teatru Wybrzeże, w którym zagrał tak znaczące role, jak Hamleta w spektaklu Krzysztofa Nazara, Hanemanna u Izabelli Cywińskiej, czy Dymitra Karamazowa w przedstawieniu Krzysztofa Zaleskiego.
Obecnie przygotowuje się do teatralnej premiery „Pieszo” Mrożka w reżyserii Anny Augustynowicz i gra w serialu „Tancerze” emitowanym przez TVP 2. Jest mężem aktorki Joanny Kreft-Baki i ojcem dwóch dorastających synów.[/ramka]