Skuteczne zwalczanie rutyny, czyli sezon w Filharmonii Narodowej

Zakończony właśnie sezon w Filharmonii Narodowej był solidny jak zawsze. Z taką obecnością gwiazd, na jaką nas stać, i z niespodziankami, które wymusiła duża liczba muzycznych rocznic

Publikacja: 04.06.2009 12:11

Radu Lupu odczytał na nowo utwory m.in. Schumanna (fot: Marek Suchecki)

Radu Lupu odczytał na nowo utwory m.in. Schumanna (fot: Marek Suchecki)

Foto: Forum

W porównaniu z Operą Narodową, gdzie dyrektorzy zmieniają się często, ta instytucja jest oazą spokoju. W Filharmonii Narodowej Antoni Wit rządzi ósmy rok i będzie zapewne pracował znacznie dłużej.

Stabilizacja sprzyja długofalowym planom. FN dzięki Witowi jest więc jedyną naszą orkiestrą, która ma stały kontrakt z wielkim światowym koncernem NAXOS. Nagrywa dla niego, co ważne, muzykę polską. Po Pendereckim i Lutosławskim przyszedł teraz czas na Szymanowskiego i Karłowicza, w planach jest zaś Stojowski oraz Panufnik.

Czym jednak stałego bywalca cotygodniowych koncertów może zaskoczyć orkiestra pracująca długo z jednym szefem? Brzmienie zostało dopracowane, dyscyplina osiągnięta. Wiadomo też, w jakiej muzyce jej dyrygent odnajduje się najlepiej, a które utwory podejmuje z artystycznego obowiązku.

W minionym sezonie Antoni Wit nie zarezerwował jednak dla siebie dominującej pozycji. Filharmonicy mieli okazję pracować z paroma znakomitymi dyrygentami, takimi jak choćby Michel Plasson, Isaac Karabtchevsky czy Semkow. Spotkanie z takimi indywidualnościami na warszawską orkiestrę podziałało niezwykle odświeżająco.

Rutyny muzycy pozbywają się także dzięki wybitnym solistom, co stało się podczas występu wielkiego pianisty – Radu Lupu. Jego sposób odczytania koncertów Schumanna i Beethovena odbiegał od tradycji, ale był tak sugestywny i pociągający, że stołeczni muzycy podporządkowali się jego koncepcji.

Radu Lupu oraz brytyjski tenor Ian Bostridge w wieczorze haendlowskim byli największymi gwiazdami sezonu. Dodać do nich należy skrzypków: Julie Fischer i Nikolaja Znaidera, orkiestrę z Tuluzy z indywidualnością światowej pianistyki Nelsonem Freire oraz Jean-Effama Bavouzeta, który podczas dwóch wieczorów zagrał komplet koncertów fortepianowych Prokofiewa. Z Polaków najbardziej oklaskiwany był – i to zasłużenie – Rafał Blechacz.

Trudno liczyć, by gwiazd było więcej w następnych latach. Z powodu kryzysu kilku sponsorów już ograniczyło finansowe wsparcie dla Filharmonii. Jeśli kolejny sezon zapowiada się atrakcyjnie, to głównie dzięki dodatkowym pieniądzom na rok Chopinowski. O ile oczywiście korekta rządowego budżetu nie zmusi resortu kultury do oszczędności.

Koncertowy program tego sezonu zdominowały liczne rocznice, ale dzięki temu pojawiło się sporo XX-wiecznej muzyki polskiej: Góreckiego, Krauzego, Schaeffera, Bacewicz. Była też świetnie przygotowana z okazji 100. rocznicy urodzin Messiaena symfonia „Turangalila”, a także utwory mało u nas grywanych innych Francuzów: Chaussona, Poulenca czy Dutilleuxa.

Publiczność Filharmonii Narodowej nie przestraszyła się tych nazwisk, zaczyna lubić nie tylko Mozarta, Beethovena, Brahmsa i Czajkowskiego. I to może jest największe odkrycie roku.

W porównaniu z Operą Narodową, gdzie dyrektorzy zmieniają się często, ta instytucja jest oazą spokoju. W Filharmonii Narodowej Antoni Wit rządzi ósmy rok i będzie zapewne pracował znacznie dłużej.

Stabilizacja sprzyja długofalowym planom. FN dzięki Witowi jest więc jedyną naszą orkiestrą, która ma stały kontrakt z wielkim światowym koncernem NAXOS. Nagrywa dla niego, co ważne, muzykę polską. Po Pendereckim i Lutosławskim przyszedł teraz czas na Szymanowskiego i Karłowicza, w planach jest zaś Stojowski oraz Panufnik.

Pozostało jeszcze 80% artykułu
Kultura
„Rytuał”, czyli tajemnica Karkonoszy. Rozmowa z Wojciechem Chmielarzem
Materiał Promocyjny
Mieszkania na wynajem. Inwestowanie w nieruchomości dla wytrawnych
Kultura
Meksyk, śmierć i literatura. Rozmowa z Tomaszem Pindlem
Kultura
Dzień Dziecka w Muzeum Gazowni Warszawskiej
Kultura
Kultura designu w dobie kryzysu klimatycznego
Kultura
Noc Muzeów 2025. W Krakowie już w piątek, w innych miastach tradycyjnie w sobotę