Europejska Stolica Kultury (ESK) to nie tylko prestiż dla każdego miasta, które uzyskuje to miano. To także ogromna promocja i niewątpliwie wielkie pieniądze. Takie miasto przyciąga bowiem rzesze turystów. W Liverpoolu, który był taką stolicą w ubiegłym roku, liczba odwiedzających zwiększyła się o 300 proc. Jest zatem o co walczyć. To też szansa na przyciągnięcie inwestycji, które zostaną na lata. Z drugiej zaś strony jakość życia i kultura to obecnie jeden z najważniejszych czynników wpływających na decyzję o lokalizacji inwestycji.
[srodtytul]Wielka rywalizacja[/srodtytul]
Miasto będące ESK w ciągu jednego roku prezentuje życie kulturalne swoje, regionu i państwa. W tym czasie organizuje koncerty, festiwale, pokazy, konferencje etc. Wydarzenia w europejskich stolicach kultury w 60 proc. finansuje Unia Europejska. Polskie miasta walczą więc o około 1,5 mln euro oraz dodatkowo o pieniądze z unijnych programów. Zyskać mogą jednak znacznie więcej. I to mimo sporych wydatków, które się z tym wiążą.
Dlatego nie dziwi, że polskie ośrodki chcą się ubiegać o ten tytuł. Wśród kandydatów są Łódź, Szczecin, Toruń, Gdańsk, Lublin, Poznań, Wrocław, Warszawa i Katowice z regionem śląskim. Pojawiły się też pogłoski o starcie Gorzowa Wielkopolskiego. Ale to jeszcze nic sprawdzonego.
– Uczestnictwo Szczecina to inicjatywa obywatelska. Pomysł wyszedł od jednej osoby, Ani Suchockiej, która zaraziła nim wiele organizacji, a potem władze miasta. Takiej oddolnej inicjatywy jeszcze nie było – mówi Dana Jesswein, zastępca dyrektora samorządowej instytucji kultury Szczecin 2016.