Naksos to największa wyspa w greckim archipelagu Cyklad. Centrum kultu Dionizosa i Demeter – bogów wina i urodzaju. Modły do nich musiały być wznoszone skutecznie, bo kraina od progu, czyli od portu w Chorze, zapowiada obfitość.
Pola z bakłażanami i melonami, przy drogach krzewy granatu. Wszystko bujne, soczyste. Na zboczach gór pasą się owce i kozy. Wzdłuż wybrzeża przycumowały niewielkie kutry rybackie z sieciami gęstymi od ryb.
W powietrzu unosi się zapach dzikiego tymianku i suszonych na słońcu pomidorów. To pierwsza kulinarna podnieta. Warto jednak się uzbroić w cierpliwość i nie wchodzić do pierwszego napotkanego w porcie lokalu. Najlepiej wyjechać z pełnej zgiełku Chory na południe. Najprościej wybrać się na wycieczkę wypożyczonym samochodem, motorem lub rowerem. Malownicza, piaszczysta droga wije się wśród plaż i wydm, a przy niej gęsto stoją najlepsze na wyspie tawerny. Kuszą stołami rozstawionymi w cieniu piniowych drzew, często wprost na plaży. Gdy usiądzie się najbliżej brzegu, podczas obiadu można zanurzyć stopy w morzu.
[srodtytul]Mleczne procenty [/srodtytul]
– Efcharisto, jamas! (Dziękujemy, na zdrowie!) – woła na powitanie kelner, wznosząc jednocześnie toast, jeśli tylko wybraną tawernę odwiedzi się po raz drugi czy trzeci. Szybko podaje ouzo – tradycyjną wódkę grecką. Mocną, 48-procentową, silnie anyżową. Wyostrza apetyt. Najlepsze tutejsze przystawki to te najprostsze – chleb i tłoczona na wyspie oliwa z oliwek. Grecy sowicie skrapiają nią jedzenie, zwłaszcza sałatkę choriatiki z pomidorów, oliwek, ogórków, fety i czerwonej cebuli, u nas znaną jako grecka. Pachnący chleb smakuje równie dobrze z melitzanosalatą – musem z bakłażanów, favą – kremem z grochu i oliwy, htipiti – pastą z papryki i czosnku albo taramosalatą – kremem z ikry dorsza.