Jeden z najważniejszych tekstów XX-wiecznej literatury przerobili na operę Philip Glass – guru amerykańskiej muzyki, także filmowej (z nominacjami oscarowymi), oraz Christopher Hampton, dramaturg, także filmowy reżyser i scenarzysta (Oscar za „Niebezpieczne związki"). Ich „Proces" to rzecz nowa, z 2014 roku.
Kto zna minimalistyczną muzykę Glassa, usłyszy w niej to samo co od lat. Kompozytor buduje swój świat z obsesyjnie powtarzanych, krótkich motywów rozpisanych z reguły na mały zestaw instrumentalistów. W Szczecinie jest ich zaledwie tuzin, ale dyrygent Jerzy Wołosiuk potrafił tak odczytać partyturę, że w tej zapętlonej muzyce nawet wdzierające się ciągle w uszy te same dźwięki fortepianu wzmacniają dramaturgię.
Kto zna powieść Franza Kafki, nie będzie zaskoczony. Opera podąża za tokiem zdarzeń literackiego pierwowzoru, choć dokonano znaczącej ich interpretacji. „Proces", który doczekał się licznych adaptacji filmowych i teatralnych, bywa często odczytywany jako obraz bezdusznego systemu, w zderzeniu z którym niewinny człowiek nie ma najmniejszych szans. Historia, która przeorała Europę już po śmierci Kafki, udowodniła, jak trafna była diagnoza pisarza.
Ale na „Proces" można spojrzeć inaczej. Skoro każdy może zostać oskarżony, to może każdy ma też w sobie własny trybunał, przed którym w pewnym momencie musi stanąć? A zatem wszyscy powinniśmy poddać się takiemu osądowi.
Tę uniwersalną wymowę „Procesu" – jakże aktualną dla nas w obecnym czasie – wzmocniła szczecińska inscenizacja. Reżyserka Pia Partum przeniosła Józefa K. (w powieści prokurenta bankowego) do współczesnej korporacji. W biurowym wnętrzu toczy się cała akcja, bo zgodnie z zaleceniami śledczych mimo oskarżenia on ma żyć tak jak dotąd.