Zjednoczenie Wielkiej Czwórki

Nazwa Sonisphere Festival wydaje się w przypadku tego wydarzenia po pierwsze zbędna, a po drugie trochę jakby nie na miejscu.

Publikacja: 15.06.2010 11:20

Zjednoczenie Wielkiej Czwórki

Foto: Materiały Promocyjne

Będzie to po prostu pierwszy w dziejach koncert Wielkiej Czwórki thrash metalu – nurtu, który zabłysnął w połowie lat 80., zgasł wkrótce potem, pozostawiając po sobie jednak całe zastępy popularnych do dziś epigonów. Na jednej scenie zobaczymy niegdysiejszych gigantów: Anthrax, Megadeth, Slayer i Metallikę.

Na początku było „Show No Mercy” Slayera i „Kill’em All” Metalliki. W tych dwóch wydanych niezależnie od siebie w 1983 roku albumach pojawiło tak nowe spojrzenie na granie ostrego rocka, że krytycy mieli poważny problem z ich klasyfikacją. Był to heavy metal, ale wykonany z punkową nonszalancją, pełen odniesień do starszej, hardrockowej tradycji i niespotykanych wcześniej w tym nurcie elementów. Siła tej gatunkowej plątaniny była potężna. Niemal z dnia na dzień dziennikarze obwieścili narodziny nowego nurtu, a grupki długowłosej młodzieży na całym świecie zyskały nowych idoli.

Thrash rozwijał się bardzo szybko. Tak szybko, że apogeum gatunek osiągnął gdzieś w okolicach 1986 roku. Wtedy właśnie Metallica dostarczyła światu klasyczne albumy „Ride the lighting” i „Master of puppets”, Slayer zmienił oblicze metalu przełomowym „Reign in blood”, a debiutujące wkrótce po nich Megadeth (jego lider Dave Mustaine był współtwórcą dwóch pierwszych płyt Metalliki) i Anthrax odpowiednio: „Peace sells... but who’s buying?” i „Among the living”.

Od tego momentu thrash jako gatunek zaczął tracić osobowość. Metallica stała się pierwszoligową gwiazdą światowego show-biznesu, jednak od wydanego w 1991 r. „Czarnego albumu” nie nagrała żadnej płyty, która uzasadniałaby jej rynkową pozycję. Slayer, poza opublikowanym w 1998 roku „Diabolus in musica”, ogranicza się do powielania własnych schematów – choć fakt, że robił to z niezwykłą klasą.

Paradoksalnie znacznie większą żywotnością wykazywały się te elementy Wielkiej Czwórki, które gwiazdami światowego formatu nie zostały. Dave Mustaine – w przerwach w walce z alkoholizmem i paroma drobniejszymi uzależnieniami – do dziś wydaje z Megadeth płyty ciekawe, niektóre nawet (np. „Youthanasia”) znakomite.

Anthrax zaś nigdy w gruncie rzeczy nie przestał być tym, czym był od początku – grupą postrzelonych nowojorczyków, pozbawionych jakichkolwiek gatunkowych zahamowań. Ich kolejne płyty to pełne energii i humoru flirty z grunge, hip-hopem, hard core’em... Tak kusząco bezpretensjonalne i eklektyczne, że zespół z równym powodzeniem występuje ściśnięty niczym sardynki w puszce na scenie Proximy, jak też na wielkich, stadionowych przestrzeniach.

Sonisphere Festival będzie wydarzeniem, ale głównie pod tym względem, że wszystkie te, klasyczne już grupy wystąpią po raz pierwszy razem na jednej scenie. Osobno wszystkie one grały w Polsce już wielokrotnie, zazwyczaj potwierdzając swoją koncertową klasę i ściągając tłumy.

Ryzyko jest jedno. Oprócz Anthrax, wszystkie grupy promują swoje ostatnie – mówiąc powściągliwie – nie najwybitniejsze płyty. Metallica „Death magnetic”, Slayer „World painted blood”, a Megadeth „Endgame”. Intensywność owacji fanów zależy więc zapewne od tego, czy zespoły zdecydują się lansować nowe utwory, czy zagrają typowe „the best of...”. Na co zapewne wszyscy czekają. W końcu mamy do czynienia z rockowymi dinozaurami.

A kto wie, może prawdziwym bohaterem festiwalu okaże się polski Behemoth? Zespół na tyle młody, żeby ciągle brzmieć świeżo...

[i]Kirk Hammet zastąpił w Metallice Dave’a Mustaine’a. Dziś odpowiada za styl grupy w podobnym stopniu jak Kerry King za brzmienie Slayera Anthrax i Megadeth to mniej doceniona komercyjnie, za to artystycznie nieporównywalnie ciekawsza część Wielkiej Czwórki. Dzięki nim thrash wyszedł poza własny schemat[/i]

[i]Sonisphere Festival, Lotnisko Bemowo, Warszawa, ul. Powstańców Śląskich, bilety: 198 – 880 zł, środa (16.06), godz. 14[/i]

[ramka][b]Warto wiedzieć

Metallica „Ride the lighting” 1984[/b]

Debiutanckie „Kill’em All” było płytą przełomową, ale o jej sile decydowała przede wszystkim młodzieńcza, bezkompromisowa energia muzyków. Dopiero na drugim albumie grupie udało się ją okiełznać, nadać jej formę jednocześnie bardzo drapieżną i przebojową. Ten wcielony w życie paradoks stał się fundamentem sukcesu Metalliki, która od tej pory stała się kurą znoszącą złote jaja. Wydane dwa lata później słynne „Master of puppets” jest tylko komercyjną kopią tego albumu.

[b]Slayer „Reign in blood” 1986[/b]

Niespełna 30 minut wystarczyło Slayerowi, by na zawsze zmienić muzykę metalową. Jeśli do tej pory tkwiła ona korzeniami w latach 70. ubiegłego wieku, to po „Reign in blood” zaczęła tworzyć zupełnie nowe wartości, które do dziś odbijają się echem w najbardziej ekstremalnych nurtach, takich jak death, black czy grind. Krótkie, brutalne, szybkie utwory, takie jak „Angel of death” czy „Raining blood”, dla ostrego grania są tym, czym piosenki The Beatles dla popu. Pod względem wpływu, jaki wywiera do dziś, to jedna z najważniejszych płyt rockowych.

[b]Megadeth „Peace sells...” 1986[/b]

W porównaniu z surową brutalnością „Reign in blood” drugi krążek Megadeth to muzyka dla subtelnych intelektualistów. Thrash metal tu właśnie zyskał artystyczne ostrogi. Dave Mustaine eksperymentował z połamaną rytmiką, zaskakująco rozbudowanymi aranżacjami, nie stronił od bluesa, przełożył nawet na język metalu klasyk Williego Dixona „I Ain’t Superstitious” z 1962 roku. Dzięki temu albumowi thrash stał się również nurtem poszukującym nowych źródeł – otwartym i progresywnym. A także zaangażowanym. Nie ma tu tekstów o diable i śmierci, jest za to mocna wypowiedź antywojenna.

[b]Anthrax „Among the living” 1987[/b]

Jeśli do tej pory Anthrax poruszał się w zgodzie z thrashowym kanonem, tą płytą otworzył go na zupełnie nowe terytoria. Więcej niż z klasyki metalu było tu wątków alternatywnych nurtów sceny niezależnej, np. hard core’u. Zaczynały pobrzmiewać echa hip-hopu, wkrótce potem uwieńczone współpracą z Public Enemy... Anthrax udowodnił tu, że thrash może być elementem wielokulturowego fermentu twórczego Nowego Jorku. Gatunkiem zapładniającym wyobraźnię fanów nie tylko sceny metalowej.

[i]wl[/i][/ramka]

Kultura
Przemo Łukasik i Łukasz Zagała odebrali w Warszawie Nagrodę Honorowa SARP 2024
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Kultura
Podcast „Komisja Kultury”: Muzeum otwarte - muzeum zamknięte, czyli trudne życie MSN
Kultura
Program kulturalny polskiej prezydencji w Radzie UE 2025
Kultura
Arcydzieła z muzeum w Kijowie po raz pierwszy w Polsce
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Kultura
Podcast „Komisja Kultury”: Seriale roku, rok seriali