Ostatni akt dramatu rozegrał się przed kilkoma tygodniami w Bogatyni na Dolnym Śląsku. Najboleśniejsze straty dotyczą XVIII- i XIX-wiecznych domów przysłupowych. Bogatynia to ich największe skupisko w Polsce: 277 budynków. Do rejestru zabytków wpisane są 83, reszta figuruje w gminnej ewidencji.
Wszystkie w mniejszym lub większym stopniu odczuły skutki powodzi. Wojciech Kapałczyński, szef jeleniogórskiej delegatury Wojewódzkiego Urzędu Ochrony Zabytków we Wrocławiu, ocenia, że w najgorszym stanie jest 11 domów, poważnie uszkodzonych – 36, w pozostałych zniszczenia są mniejsze.
Konserwator sprzeciwia się pomysłowi rozbiórki zabytkowych budynków, a właśnie taka koncepcja pojawiła się niedługo po powodzi. Nadzór budowlany zakwalifikował wstępnie do wyburzenia 58 domów przysłupowych. Po interwencji konserwatora i protestach mieszkańców specjalna komisja ma ponownie ocenić uszkodzenia.
– Pośpieszne wyburzenie to najgorsze z możliwych rozwiązań – mówi "Rz" Kapałczyński. – Władze lokalne chyba nie do końca zdają sobie sprawę z wartości i znaczenia tych zabytków dla regionu. Pokutuje myślenie o nich jako o ciężarze, na który trzeba dawać pieniądze. A to skarb, osobliwość architektoniczna, świadectwo pomysłowości dawnych rzemieślników i wspaniały przykład przenikania się kultur trzech narodów: Polaków, Czechów i Niemców.
Unikatowa architektura wykształciła się w XVI wieku na terenie historycznych Łużyc – kulturowego pogranicza, gdzie mieszały się wpływy słowiańskie i germańskie. Zabytkowe domy stanowią duży potencjał turystyczny, są wizytówką Bogatyni.