– Po raz pierwszy dotarło do nas, że będziemy mieli z Tymonkiem kłopoty wychowawcze, gdy rzucił talerzem pełnym zupy z taką furią, że naczynie przefrunęło przez całą salę i wybiło szybę w oknie. Miał wtedy 1,5 roku – opowiada Konrad Majewski, ojciec 11-letniego dziś Tymona.
Zdarzenie miało w miejsce w żłobku. Wychowawczynie były przerażone. Opowiadały rodzicom Tymona, że nie spotkały się z dzieckiem, które miałoby taką siłę. Od tego czasu Tymon coraz częściej reagował bardzo gwałtownie na wszelkie zakazy i próby wymuszania określonych zachowań. Bywało, że bił i gryzł inne dzieci.
– Doszło do tego, że inni rodzice nie rozmawiali z nami w szatni. Zasugerowano nam zmianę placówki – mówi Majewski.
Przedszkole Tymon też zmieniał. Gdy nie mógł dojść do porozumienia ze swoją grupą i wychowawczynią, zamknął wszystkich w klasie, a klucz wrzucił za wielką, metalową szafę. Nie było zapasowego, musiał interweniować ślusarz. Ale miarka się przebrała, gdy – z rozpoznanym już przez psychologów ADHD (Attention Deficit Hyperactivity Disorder, zespół nadpobudliwości psycho-ruchowej) – uderzył wychowawczynię w przedszkolu piąstką, trafiając ją w splot słoneczny. Zemdlała.
[srodtytul]To nie agresja[/srodtytul]