Moda ze srebrnego ekranu

Pokazy mody wielkich projektantów, choć przyciągają uwagę, nie mają największego wpływu na to, co chcemy nosić. Prawdziwymi dyktatorami w tej dziedzinie od dekad są gwiazdy kina. To one, a nie wychudzone modelki, nas inspirują.

Aktualizacja: 10.01.2011 10:52 Publikacja: 05.10.2010 13:21

Sławne bikini z pasem na nóż zostało w 2001 r. sprzedane na aukcji za 61 000 dolarów.

Sławne bikini z pasem na nóż zostało w 2001 r. sprzedane na aukcji za 61 000 dolarów.

Foto: ROL

Red

W XXI wieku można znaleźć mnóstwo miejsc, gdzie warto szukać pomysłów na ciekawe ubrania. Mamy czasopisma, programy telewizyjne, strony internetowe, blogi, a podczas wakacji oglądamy, co nosi się na innych kontynentach. Jednak do niedawna trudno było znaleźć lepsze okno na świat niż kino. Patrząc na trendy z różnych okresów minionego stulecia, które stale powracają, wytrawny kinoman dostrzeże wiele nawiązań do strojów znanych z kultowych filmów. Gwiazdy ekranu przez lata stanowiły bowiem najważniejszą inspirację dla ubrań, które widywało się potem na ulicach światowych metropolii, balach i potańcówkach.

Zaczęło się już w czasach kina niemego. Pola Negri, polska aktorka, która podbiła Hollywood, kupowała hurtowo białe satynowe buciki i własnoręcznie farbowała je na kolory pasujące do sukien. Ta metoda na zaopatrzenie garderoby w oryginalne dodatki rozpowszechniła się dzięki plotkom w aktorskim światku. Tysiące fanek Poli Negri szybko poszły w ślady swej idolki.

Niekiedy moda przyjmowała się tak dobrze, że przybierała dość kuriozalną postać. Kiedy Elizabeth Taylor w 1951 r. pokazała się w filmie „Miejsce pod słońcem” („A place in the sun”) w bajkowej białej sukni bez ramiączek, amerykańskie dziewczęta masowo zaczęły kopiować ten wzór na swe studniówkowe bale. Trend przyjął się jednak nie tylko wśród nastolatek. Edith Head, która stworzyła ten pamiętny strój, przyznała, że na jednym przyjęciu naliczyła aż 30 kobiet, które miały na sobie takie same białe kreacje. W przypadku sukni z obszernym dołem i górą obszytą tkaninowymi stokrotkami nie dało się nie zauważyć filmowej inspiracji. Trudno było też jakoś ukryć faux pas na przyjęciu. Podobnie było z bogato zdobioną falbanami suknią Joan Crawford z filmu „Letty Lynton”. Na ekranach obraz pojawił się w 1932 r. i w tym też roku aktorka została okrzyknięta najczęściej naśladowaną kobietą. Nie można się jednak dziwić takiej skali podążania za trendem. Już w tamtych czasach sieci handlowe starały się tworzyć nowe kreacje, wzorując się na tym, co kochają widzowie. Ponieważ większość kobiet umiała szyć, w magazynach o modzie zamieszczano wykroje najpopularniejszych kinowych sukien. Wzorem najczęściej powielanym była toaleta Vivien Leigh ze sceny pikniku w „Przeminęło z wiatrem”.

Co ciekawe, również ekranowy partner aktorki wywarł nieoczekiwanie ogromny wpływ na modę. Zazwyczaj bowiem chcemy nosić to, co gwiazdy. Tymczasem w przypadku Clarka Gable’a okazało się, że mężczyźni chcą tak samo jak on… czegoś nie nosić. W czasach, gdy podkoszulek był obowiązkowym elementem ubrania, gwiazdor wystąpił w filmie „Ich noce” („It happened one night”), gdzie przyszło mu zdjąć koszulę. Po tym, jak widzom, zamiast standardowej bielizny, ukazał się nagi tors aktora, sprzedaż podkoszulków w USA spadła o 75%.

W kolejnych dekadach panowie inspirowali się już jednak głównie tym, co gwiazdorzy filmu zakładali na siebie. Lata 50. przyniosły dwa nowe wzorce męskiego stylu. Najpierw pojawił się „Dziki” („The wild one”) z Marlonem Brando, a niedługo potem „Buntownik bez powodu” („Rebel without a cause”) z Jamesem Deanem. I od tej chwili każdy młodzieniec pragnął wyglądać jak oni. Na ten niepokorny styl składały się dżinsy, dotychczas kojarzone raczej z robotnikami, biały T-shirt, który nie był już częścią bielizny, oraz skórzana kurtka. Kobiety szalały za tymi buntownikami, więc trudno się dziwić, że mężczyźni na potęgę naśladowali styl idoli. Dziś tych dwóch aktorów uważa się za najbardziej zasłużonych dla popularyzacji dżinsowych spodni. Te, w których Dean wystąpił w swym ostatnim filmie „Olbrzym” („Giant”), sprzedano kilka lat temu na aukcji za 35 800 dolarów.

W Polsce również mieliśmy swego buntownika, kochanego przez tysiące kobiet. Zbyszek Cybulski, często nazywany polskim Jamesem Deanem, rozpowszechnił w naszym kraju modę na dżinsy i wytarte skórzane kurtki. Dodał też do tego coś od siebie – ciemne okulary. I choć wydawało się, że chce wykreować w ten sposób swój image, on używał ich ze względu na wadę wzroku. Cybulski bez okularów prawie nie widział, co dawało mu się we znaki podczas kręcenia „Rękopisu znalezionego w Saragossie”. Jednak noszone przez niego okulary – w grubych oprawkach, z przyciemnianymi szkłami – stały się obowiązkowym atrybutem każdego modnego mężczyzny, niezależnie od ostrości widzenia. Znak rozpoznawczy aktora zauważono także na świecie. George Harrison, członek zespołu The Beatles, przyznał, że te okulary bardzo mu się podobały i nastrajały go do buntu. Z kolei Robert De Niro w ostatniej scenie „Taksówkarza” zakłada ciemne okulary ponoć w hołdzie dla zmarłego polskiego gwiazdora. Dziś moda na ciężkie oprawki w stylu Zbyszka Cybulskiego powróciła. Noszą je nastolatki mające świetny wzrok, młodzi biznesmeni oraz gwiazdy.

Inny typ okularów słonecznych, które od kilku sezonów znów są w modzie, spopularyzował Sylvester Stallone w filmie „Cobra”. Jako krnąbrny policjant Marion Cobretti był synonimem męskości i prawdziwie złego chłopca, który przyciąga kobiety jak magnes. Okulary w drucianych oprawkach i z dużymi szkłami były ważnym elementem tego wizerunku. Do dziś, poszukując podobnego modelu na internetowych aukcjach, możemy się natknąć na „okulary Cobrettiego”.

Tak jak one wzięły swą nazwę od filmowego bohatera, który je nosił, tak inny element garderoby ochrzczono nazwiskiem noszącej go aktorki. Kiedy Brigitte Bardot pojawiła się w filmie „I Bóg stworzył kobietę” („Et Dieu... créa la femme”) odziana tylko w bikini, dech wstrzymali zarówno panowie, jak i panie. Nie dość, że na plażach widywało się wtedy wyłącznie kostiumy jednoczęściowe, to jeszcze stanik Bardot był wyjątkowo skąpy. Po tym filmie kobiety zapragnęły mieć w szafach dwuczęściowy kostium kąpielowy oraz ten niesamowicie seksowny biustonosz. Jego kształt różnił się od dotychczasowego tym, że górna część była bardzo wycięta. Stanik unosił biust, nadawał mu spiczasty kształt, a w dodatku można go było nosić bez ramiączek. Biustonosz reklamowany jako „tajemnica stylu Brigitte Bardot” stał się prawdziwym hitem i pozostaje nim nieprzerwanie do dziś.

Inną gwiazdą, której bikini zawdzięcza swą popularność, była Ursula Andress. Jej dwuczęściowy kostium z filmu „Doktor No” zelektryzował publiczność i uczynił z niej ikoniczną dziewczynę Bonda. Sławne bikini z pasem na nóż zostało w 2001 r. sprzedane na aukcji za 61 000 dolarów.

Seksowny styl w innym wydaniu rozpowszechniła z kolei Julia Roberts. To za sprawą jej roli w kultowym filmie „Pretty Woman” kozaki za kolano stały się hitem. Kobietom na całym świecie nie przeszkadzało to, że grana przez aktorkę Vivian Ward jest prostytutką, a nietypowe buty są elementem jej „służbowego” stroju. Współczesna bajka o Kopciuszku, która do dziś zarobiła 460 mln dolarów, spowodowała, że krótka spódniczka i bardzo długie kozaki stały się synonimem seksapilu. Jesienią ubiegłego roku ta moda powróciła. Tym razem buty zyskały bardziej szykowny charakter. Zaokrąglony nosek zamiast czuba. Zamsz zamiast błyszczącego winylu. I tylko wpływ Julii Roberts wciąż ten sam. Orędowniczką zupełnie innego stylu stała się w latach 80. Meryl Streep. Grana przez nią w „Pożegnaniu z Afryką” („Out of Africa”) postać Karen Blixen nie tylko rozbudziła w kobietach tęsknotę za szalonym romansem, ale też rozpoczęła modę na styl safari. Modne stały się kolory ziemi, lniane szmizjerki, a także inspirowana Czarnym Lądem biżuteria. Ta moda panuje do dziś i nic nie wskazuje na to, by miała kiedykolwiek przeminąć. Ekranowemu romansowi Streep i Roberta Redforda zawdzięczamy też niezwykłą popularność wyjazdów do Afryki. Być może romantycy liczą, że ich też czeka tam płomienne uczucie.

W latach 80. zapanował też zupełnie odmienny trend. Gdy eleganckie panie nosiły stroje niczym z sawanny, młode dziewczyny szalały na salach gimnastycznych w pociętych bluzach, jednoczęściowych strojach i obszernych getrach. Wszystko to za sprawą filmu „Flashdance” i grającej w nim główną rolę Jennifer Beals. Historia o spełnianiu marzeń wywołała taneczny szał, podobny do efektu „Tańca z gwiazdami”, i wprowadziła gimnastyczny styl na ulice. Legginsy i kolorowe getry pozostają obowiązkowym strojem tancerek do dziś, tymczasem w latach 80. każda modna dziewczyna nosiła się tak w szkole, na uczelni i podczas rodzinnego obiadu.

Tak silną inspiracją, jaką „Flashdance” był dla kobiet, dla panów stała się „Gorączka sobotniej nocy” („Saturday Night Fever”) z Johnem Travoltą. Aktor, nie dość, że świetnie tańczył, to jeszcze prezentował się znakomicie w białym garniturze, kamizelce i koszuli z dużym kołnierzem. Mężczyźni pod koniec lat 70. ruszyli na dyskotekowe parkiety, ale najpierw odwiedzili sklepy w poszukiwaniu białego kompletu ze spodniami dzwonami. W tamtym czasie był to jeden z najczęściej spotykanych wizerunków młodzieńca.

Dzięki gwiazdom kina kobiety stały się z kolei bardziej męskie niż kiedykolwiek. Wszystko za sprawą Katharine Hepburn. Ta odważna aktorka już w 1938 r. postanowiła wprowadzić na ekrany obraz kobiety w spodniach. Pomysł na taką kreację w filmie „Drapieżne małżeństwo” („Bringing up baby”) znalazła sama. Producenci absolutnie nie chcieli się zgodzić, dlatego gwiazda przez kilka godzin na znak protestu chodziła w samej bieliźnie. W końcu wygrała z konwenansami, a kobiety pobiegły do sklepów po nowy element garderoby. Między rokiem 1944 a 1945 sprzedaż spodni w USA wzrosła ponadpięciokrotnie.

Kolejnym krokiem do zmaskulinizowanego wizerunku kobiety była „Annie Hall” Woody’ego Allena. Film pojawił się na ekranach kin w tym samym roku co „Gorączka sobotniej nocy”, a grająca główną rolę Diane Keaton była znacznie bardziej męska niż wyginający się na parkiecie John Travolta. Szerokie spodnie, kamizelki i krawaty zaczęły błyskawicznie znikać ze sklepów. Taki wizerunek kobiety, wykreowany przez Ralpha Laurena, stał się bardzo bliski ruchowi feministycznemu, a spodnie stały się typowym strojem aktywistek przez wiele kolejnych lat. Kobiety w strojach stylizowanych na Annie Hall można było zobaczyć zarówno na ulicach, także polskich, jak i na stronach „Vogue’a”.

Dziś gwiazd filmowych nie naśladujemy już tak często, ponieważ role się odwróciły i to kino czerpie inspiracje z ulicy. Wciąż jednak z rozrzewnieniem patrzymy na produkcje z minionych dekad, dlatego warto czasem szukać w nich natchnienia dla własnego, niepowtarzalnego stylu.

[ramka]Gwiazdorskie uczesanie

Gwiazdy inspirują nas nie tylko swymi ekranowymi kreacjami. Często również dzieła ich fryzjerów przechodzą do historii. Kiedy decydujemy się na nową fryzurę, chętnie pokazujemy styliście zdjęcie z tą wymarzoną. Najnowsze filmowe hity są ku temu doskonałą inspiracją. Ku uciesze producentów utleniacza moda na platynowe blondynki królowała przez kilka dekad. Jej pierwszą falę spowodowała Jean Harlow w latach 30., natomiast lata 50. i 60. należały do Marilyn Monroe. Z kolei inny, panujący w latach 40. trend spędzał sen z powiek właścicielom fabryk. Z powodu szaleństwa na inspirowane stylem Lauren Bacall miękko opadające na ramiona fale drastycznie wzrosła liczba wypadków wśród pracownic fabryk. Pogoń za pięknym wyglądem spowodowała bowiem ignorowanie przepisów BHP.

W latach 70. żadna modna dziewczyna nie mogła obyć się bez wywiniętych na zewnętrz włosów w stylu Aniołka Charliego – Farrah Fawcet. Ale i teraz kobiety czerpią inspiracje swych fryzur z ulubionych aktorek. Wystarczy wspomnieć Jennifer Aniston w serialu „Przyjaciele”. Fryzjerzy przez lata mieli już dość ciągłych próśb o strzyżenie „na Rachel”.

Trendy fryzjerskie nie omijały także panów. Nabłyszczone i zaczesywane do tyłu włosy w stylu Elvisa Presleya, a później Johna Travolty w „Grease” można było zobaczyć na ulicach wielu miast świata. Z kolei przydługie fryzury Beatlesów były zmorą nauczycieli w szkołach, w których schludna chłopięca fryzura musiała być bardzo krótka. [/ramka]

W XXI wieku można znaleźć mnóstwo miejsc, gdzie warto szukać pomysłów na ciekawe ubrania. Mamy czasopisma, programy telewizyjne, strony internetowe, blogi, a podczas wakacji oglądamy, co nosi się na innych kontynentach. Jednak do niedawna trudno było znaleźć lepsze okno na świat niż kino. Patrząc na trendy z różnych okresów minionego stulecia, które stale powracają, wytrawny kinoman dostrzeże wiele nawiązań do strojów znanych z kultowych filmów. Gwiazdy ekranu przez lata stanowiły bowiem najważniejszą inspirację dla ubrań, które widywało się potem na ulicach światowych metropolii, balach i potańcówkach.

Pozostało 95% artykułu
Kultura
Podcast „Komisja Kultury”: Muzeum otwarte - muzeum zamknięte, czyli trudne życie MSN
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Kultura
Program kulturalny polskiej prezydencji w Radzie UE 2025
Kultura
Arcydzieła z muzeum w Kijowie po raz pierwszy w Polsce
Kultura
Podcast „Komisja Kultury”: Seriale roku, rok seriali
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Kultura
Laury dla laureatek Nobla