W dolinie Forge nad rzeką Schuylkill w stanie Pensylwania, około 40 kilometrów na zachód od Filadelfii, generał George Washington i jego żołnierze obozowali zimą 1777/1778 w czasie wojny o niepodległość Stanów Zjednoczonych. Z głodu, zimna i na ospę zmarło ponad 2500 wojaków. By wyżywić oddziały, strzelcy wyborowi wybili praktycznie całą dziką zwierzynę w okolicy. Dziś snajperzy ponownie mają wkroczyć do akcji, choć z innego powodu. A pomysł wzbudził kontrowersje nie tylko w Pensylwanii.
Kierownictwo Historycznego Parku Narodowego Valley Forge ocenia, że populacja jelenia wirginijskiego na tym terenie to około 1300 osobników. Siedmiokrotnie więcej niż jest w stanie - bezpiecznie dla jakości stada, bez szkody dla innych gatunków i planów rozwoju parku - wyżywić się w rezerwacie o powierzchni niespełna 14 km kwadratowych. To właśnie wzrost populacji jeleni jest obciążany winą za zahamowanie odnawiania się drzewostanu od 1995 roku.
I tak w 2009 roku powstał czteroletni plan uboju zwierząt przez strzelców wyborowych. Przy życiu miałoby zostać około 500 jeleni. Dalsze ograniczenie liczebności stada postępowałoby dzięki programowi kontroli urodzeń. W zeszłym roku akcja została jednak zablokowana pozwem sądowym złożonym przez miejscowy oddział organizacji Friends of Animals.
Jednak, [link=http://www.post-gazette.com/pg/10311/1101066-140.stm" "target=_blank]jak donosi John Hayes w Pittsburgh Post-Gazette[/link], 27 października sąd okręgowy zaakceptował drastyczną redukcję stada jeleni przez odstrzał. Pierwszą akcję zaplanowano jeszcze na listopad.
Friends of Animals mają - ich zdaniem - lepszy pomysł. Chcą, by zasadniczą kontrolę nad liczebnością jeleni w parku przejęły... kojoty. W tym celu polowanie na nie miałoby być zakazane w całym stanie, bo teraz kojotów jest zbyt mało, by mogły sobie poradzić z nadmiarem jeleni.