Anglicy dołączyli do grona zespołów, które chcą sprzedawać płyty poprzez własny portal internetowy. Nowe nagrania miały tam premierę miesiąc wcześniej niż na CD. Kwintet zaoferował do wyboru 20 piosenek. Za 7,5 funta można było wybrać dziesięć z nich i skomponować album według własnych upodobań. Jeśli taka wersja płyty została kupiona przez innego słuchacza, grupa wypłacała „producentowi" 1 funta.
Zaskakuje melodyka promocyjnego singla „Little Shocks". Ostro grają gitary, ale główny motyw należy do syntezatorów, zaś Ricky Wilson śpiewa w stylu Davida Byrne'a z czasów Talking Heads.
Ale na tle innych nowych nagrań „Little Shocks" i tak robi wrażenie tradycyjnego, rockowego. Nie ulega bowiem wątpliwości, że Kaiser Chiefs jest kolejnym gitarowym zespołem, który podobnie jak Franz Ferdinand zmienił stylistykę na bardziej taneczną, przeznaczając więcej uwagi na aranżacje instrumentów klawiszowych.
Na tym tle słowa „Little Shocks" robią wrażenie ironicznego manifestu. Wilson śpiewa, że rzeczywistość stale go rozprasza i zaskakuje. Dlatego prosi o wybaczenie, jeśli nie będzie mógł poświęcić nam całej uwagi i dopieszczać naszych gustów. Jednocześnie deklaruje, że nie pozwoli nam się nudzić, i atakuje zmysły zwariowanym muzycznym kolażem.
W „Things Change" kwintet postawił na brzmiące kiczowato automaty perkusyjne i syntezatory z czasów New Romantic. Tak brzmiały piosenki duetu Yazoo. „Long Way From Celebrating" jest zaskakującą mieszanką dawnych brzmień Kaiser Chiefs i The Madness, co daje efekt totalnego muzycznego szaleństwa.