Kiedy grupa artystów-emigrantów rejestrowała w 2001 r. stowarzyszenie o nazwie Club der polnischen Versager (Klub Polskich Nieudaczników), niemieccy urzędnicy byli zdziwieni. W czasach, w których liczy się sukces,taka nazwa wydawała się niezrozumiała.Twórcy klubu (który najpierw mieścił się przy Torstrasse 66) twierdzą, że nawiązują w niej nie tylko do przysłowiowego polskiego nieudacznictwa. Raczej manifestują sprzeciw wobec obowiązującej kultury sukcesu.
Wkrótce klub stał się kultowym miejscem Berlina, ściągającym Polaków i Niemców. O Nieudacznikach zrobiło się głośno, gdy zainteresowała się nimi berlińska prasa i telewizja.
W ich manifeście można przeczytać:
„Takich jak my nie jest wielu w tym mieście. Zaledwie kilku, może kilkunastu. Reszta to ludzie sukcesu, zimni i spokojni profesjonaliści - to co robią, robią najlepiej. My - słabi, mniej zdolni, niewiele możemy zdziałać; mleko chcemy kupować w aptece, a u fryzjera pół kilo sera. Trąbią na nas samochody, potykamy się na prostej drodze, co chwilę wdeptujemy w gówno, ale szczęścia nam to jakoś nie przynosi. Żyjemy pod terrorem doskonałości Tamtych. Ich obecność onieśmiela nas. Jest im to na rękę, bo lękają się utracić monopol na tworzenie, które sobie uzurpują. Jesteśmy skłonni uznać ich pierwszeństwo, ale chcemy być twórcami na naszą miarę, w niższej sferze. Demiurgos kochał się w wytwornych, doskonałych i skomplikowanych materiałach. My dajemy pierwszeństwo tandecie."
Prowokacyjny manifest Nieudacznika napisał Leszek Oświęcimski, inicjator przedsięwzięcia, dziennikarz i literat. Po kilku latach opuścił klub. Obecnie zarząd Nieudaczników tworzą Piotr Mordel, Adam Gusowski (obaj działają od początku), Joanna Bednarska i Wojciech Stamm.