A najlepszym zastrzykiem energii jest dla niej taniec. – Jeśli ktoś tańczy, rusza się, to zachowuje sprawność. Grzybieje, gdy siedzi w domu. – Starość to tylko stan umysłu – wtóruje jej pan Andrzej, wybijając prawą nogą rytm disco. – O szarym życiu nie ma co myśleć. Ludzie zamykają się w domach, narzekają na choroby, gapią się w telewizor, przez okno, czekają na smutny koniec. Ale ja nie – rzuca i odpływa w pląsach. Ostatniego sylwestra też spędził na tańcach – od godziny 21 do 6 rano.
W zwiewnej czerwonej sukience przypływa piruetem 68-letnia Krystyna. – Ja w Nowy Rok do domu wróciłam o godzinie 8 – śmieje się, bo w głowie wciąż się kręci. – Przespałam się i poszłam na tańce nad Wisłę. Było mi mało, to poprawiłam 2 stycznia na zabawie w Astorii. Nie lubię siedzieć w domu. Wpadam tam, żeby posprzątać i przyłożyć głowę do poduszki.
Preferuję radość życia
Rozkład dnia pani Krystyny zawstydziłby niejednego 30-latka. Pobudka o 7.30, 15 minut gimnastyki, lekkie śniadanie, makijaż. Następnie 68-latka biegnie na miasto. Na wykłady, bo od pierwszego dnia emerytury Krystyna jest studentką Uniwersytetu Trzeciego Wieku (takich placówek 10 lat temu było w Polsce 25, teraz jest ich już 250). We wtorki o 9.30 uczy się historii europejskich miast. W środy wiedzy o malarstwie. Czwartek to dzień sztuki starożytnej, a piątek – psychologii. Po wykładach, w południe, jest czas na tańce w miejskim centrum kultury. Gdy ma ochotę, wieczorem wpada na brydża do znajomych lub do dyskoteki Wiki Szmyt.
Wika ma czworo wnucząt. Dziewczynę i chłopaka – oboje na studiach, chłopca przed maturą i drugiego w gimnazjum. – Jak poproszą, to zrobię im pierogi, nie jestem jakaś wyrodna – zastrzega Wika. – Ale oni rozumieją, że mam swoje życie i nie mogę poświęcić się tylko rodzinie – tłumaczy. Przekonuje, że młodzi muszą zrozumieć, że ich rodzice i dziadkowie nie mogą być wyłącznie pomocą domową. – My już dla nich żyliśmy, teraz ich kolej. Życie ma się jedno, niedobrze spędzać je w kuchni.
Woli pójść do sklepu muzycznego lub usiąść przed komputerem i poszukać w Internecie dyskotekowych kawałków. Prowadziła też kabaret seniorów, ale stolica obcięła dotację i kabaret przestał działać. Do kościoła czasem pójdzie, ale podkreśla, że z dewotkami jej nie po drodze: – Część starszych kobiet żyje już tylko po to, by zająć pierwszą ławkę w kościele. Szanuję je, tak jak szanuję każdego człowieka, ale to nie moja filozofia. Preferuję radość życia doczesnego – opowiada Wika. Właśnie zaczęła naukę gry na keyboardzie. Bo po co wynajmować muzyka, skoro można go zastąpić samemu?
„Co myśleć o babci, która skwapliwie podrzucała swoje dzieci babciom, a teraz ma »aspiracje« i nie ma możliwości opiekować się wnukami od czasu do czasu. Szkoda gadać, to nie egoizm, to znieczulica i brak więzi rodzinnych" – czytamy na jednym z kobiecych forów. Inna internautka żali się: „Moja babcia też jest taka. Udawała, że nie słyszy, jak wołałam »babciu, babciu«. Teraz, jak jestem z nią na mieście, udaje moją matkę, nie babcię".