Znakomity album Paula Wellera

Weteran brytyjskiej Nowej Fali nagrał świetny album „Sonik Kicks" - pisze Jacek Cieślak

Publikacja: 11.04.2012 07:51

Znakomity album Paula Wellera

Foto: materiały prasowe

Ten muzyk potrafi być kameleonem. Czasami w jego głosie pobrzmiewa melancholia Elvisa Costella, innym razem arogancja Damona Albarna z The Blur. Fenomen polega na tym, że Weller zaczął śpiewać wcześniej niż Albarn. Zawdzięczając natchnienie starszym gwiazdom, stał się inspiracją dla młodszych.

Zobacz na Empik.rp.pl

Startował w końcu lat 70. z punkowym pokoleniem, w szeregach The Jam, razem z The Sex Pistols i The Clash. Na początku lat 80. współtworzył Nową Falę. Kolejną odsłoną kariery był zespół The Styl Council, w którym ważniejszy od brudnych, przesterowanych brzmień okazał się jazzujący pop. Śpiewał z Oasis, a Noel Gallagher grał jego piosenki. Album Wellera „Stanley Road" z 1995 r. sprzedał się w milionie egzemplarzy. Artysta powrócił na muzyczną scenę nieoczekiwanie. W 2009 r. otrzymał BRIT Awards jako najlepszy solista, czym nie tylko zaskoczył bookmacherów, ale i naraził ich na stratę 100 tys. funtów. Stawiali na młodego Jamesa Morrisona.

Nowy album jest tak muzycznie zróżnicowany jak kariera Wellera. Może dlatego znów zachwycił fanów, debiutując w Anglii na pierwszym miejscu, detronizując najmodniejszego didżeja Davida Guettę.

Płytę zaczyna elektropunkowy „The Green". Tę zaśpiewaną z nerwem piosenkę mógłby mieć w repertuarze Nick Cave. „The Attic" precyzuje przyczynę niepokoju muzyka: śpiewa o tęsknocie do ukochanej. Jak na staromodnego samca przystało – pierwszy do niej nie zadzwoni. Woli cierpieć, niż się upokorzyć. „Kling i Klang" to punkowy kazaczok okraszony zwariowanymi pasażami fortepianu, odtańczony na gruzach starego świata. Stary anarchista Weller czeka na to, aż objawi się kształt nowego.

Jeśli ktoś potrafi, może odczytać jego formy z psychodelicznej improwizacji „Sleep Of The Serene" w stylu Lennonowskiego „No 8". Trzeba niebywałej odwagi, by taką kompozycję umieścić na płycie z numerem 4, zanim jeszcze wybrzmi połowa z bardziej przebojowymi piosenkami. Weller nie unika jednak tanecznych klimatów.

„Dangerous Waters" to przebój w stylu The Talking Heads. „Study In Blue" proponuje klimaty dubowe. Po „The Drifters" w klimacie punkowego flamenco otrzymujemy makabryczną kołysankę „Be Happy Children". Weller śpiewa, że co prawda tatuś odszedł, ale wróci. Oby z jeszcze lepszą płytą.

Ten muzyk potrafi być kameleonem. Czasami w jego głosie pobrzmiewa melancholia Elvisa Costella, innym razem arogancja Damona Albarna z The Blur. Fenomen polega na tym, że Weller zaczął śpiewać wcześniej niż Albarn. Zawdzięczając natchnienie starszym gwiazdom, stał się inspiracją dla młodszych.

Zobacz na Empik.rp.pl

Pozostało jeszcze 86% artykułu
Kultura
Łazienki Królewskie w Warszawie: długa majówka
Kultura
Perły architektury przejdą modernizację
Kultura
Afera STOART: czy Ministerstwo Kultury zablokowało skierowanie sprawy do CBA?
Kultura
Cannes 2025. W izraelskim bombardowaniu zginęła bohaterka filmu o Gazie
Materiał Promocyjny
Tech trendy to zmiana rynku pracy
Kultura
„Drogi do Jerozolimy”. Wystawa w Muzeum Narodowym w Warszawie
Materiał Partnera
Polska ma ogromny potencjał jeśli chodzi o samochody elektryczne