Wielka rozpacz wyśpiewana delikatnym głosem

„Medeamaterial" to utwór stworzony przez mężczyzn, któremu na małej scenie Opery Narodowej wartości dodają kobiety

Publikacja: 02.05.2012 07:43

Barbara Wysocka, reżyserka i aktorka w „Medeamaterial”

Barbara Wysocka, reżyserka i aktorka w „Medeamaterial”

Foto: Fotorzepa, Piotr Nowak PN Piotr Nowak

To ani opera, ani monodram teatralny, propozycja idealnie pasująca do cyklu „Terytoria", który w Operze Narodowej pokazuje przekraczanie barier między dziedzinami sztuki. „Medeamaterial" to również tytuł atrakcyjny dla współczesnych inscenizatorów. Jest bowiem surowcem, z którego dopiero trzeba stworzyć własną opowieść teatralną.

Barbara Wysocka to potrafi, umie też podporządkować się muzyce, co wcześniej udowodniła pamiętną inscenizacją „Zagłady domu Usherów" w Operze Narodowej. Znów uruchomiła wyobraźnię, posługując się tym, co w „Medeamaterial" dostarczyli jej mężczyźni.

Pierwszy to dramaturg niemiecki Heiner Müller, „Medea-material" jest jednym z najważniejszych jego tekstów. Dokonał w nim kondensacji losów antycznej bohaterki, która, by żyć u boku Jazona, uciekła z ojczyzny, zamordowawszy przedtem swego brata. Teraz zdradzona i porzucona planuje zemstę, by zagłuszyć rozpacz. U Müllera egzystuje poza czasem, tak też potraktował ją Francuz Pascal Dussapin. Przyznaje, że gdy w latach 90. komponował on operę według tej sztuki, Medea była dla niego symbolem kobiet na Bałkanach, doświadczonych cierpieniem toczącej się tam wojny.

W Operze Narodowej Barbara Wysocka wykreowała świat po katastrofie. Jakiej? To nie ma znaczenia. Liczą się ludzie, którzy ocaleli, a wśród nich Medea. Ale czy jest jeszcze w stanie nie tyle żyć dalej, lecz zrozumieć, co się stało?

Dla siebie samej Barbara Wysocka dopisała w spektaklu rolę kogoś, kto próbuje wprowadzić choć trochę ładu w zdewastowany świat. Te wysiłki skazane są na niepowodzenie, los Medei, tak jak w tragedii Eurypidesa, musi się dopełnić.

A jednak nie inscenizacyjna precyzja jest największą wartością przedstawienia. Liczy się muzyka Pascala Dussapina – surowa, ascetyczna, operująca skromnymi środkami, a jednak przykuwająca uwagę, a momentami wręcz wstrząsająca.

Dussapin stworzył właściwie monodram operowy z towarzyszeniem niewielkiej orkiestry. W niektórych momentach tytułowej bohaterce towarzyszy chór, jak w antycznej tragedii komentujący zdarzenia. Reżyserka przypisała mu wiele zadań, ale warstwa wokalno-muzyczna, precyzyjnie prowadzona przez Francka Ollu dominuje.

Partię tytułowej bohaterki kompozytor napisał dla sopranu koloraturowego. To zadanie niemal niewykonalne, by głosem tak delikatnym i słodkim wyrazić ekstremalne uczucia Medei. Amerykanka Heather Buck potrafiła to uczynić, jej sopran łączy szlachetność brzmienia z emocjonalną prawdą, z bólem i cierpieniem pozbawionym operowej pozy. Ona także przekracza granice sztuki wokalnej. To kreacja, którą będzie się pamiętać.

Kultura
Noc Muzeów 2025. W Krakowie już w piątek, w innych miastach tradycyjnie w sobotę
Kultura
„Nie pytaj o Polskę": wystawa o polskiej mentalności inspirowana polskimi szlagierami
Kultura
Złote Lwy i nagrody Biennale Architektury w Wenecji
Kultura
Muzeum Polin: Powojenne traumy i dylematy ocalałych z Zagłady
Kultura
Jeff Koons, Niki de Saint Phalle, Modigliani na TOP CHARITY Art w Wilanowie