Jaka jest rola oddolnych ruchów w zmianie świadomości odnośnie do praw zwierząt, a jaka rządów czy firm?
– Ruch obrony praw zwierząt jest oddolny, coraz więcej ludzi domaga się zmian w sposobie traktowania zwierząt, bojkotują produkty, które uważają za nieetyczne. To postawy ludzi wpływają na zmiany dokonywane przez rządy czy przemysł. Rządy nie wprowadzałyby zmian, gdyby nie było zmian na poziomie społecznym. Przemysł musi wyjść im naprzeciw, by nie tracić klientów. Choćby to, że jedzenie wegańskie i wegetariańskie jest dużo łatwiej dostępne niż kiedyś, daje efekt kuli śnieżnej, która cały czas rośnie.
A jaki jest pana stosunek do stosowania przemocy? Można ją stosować w obronie zwierząt?
– Przemoc to działanie, którego wynikiem jest krzywda lub groźba zrobienia krzywdy czującej istocie – ludzkiej lub pozaludzkiej. Niektóre przypadki niszczenia mienia bywają przemocą, wiążą się z krzywdą. Gdy ktoś podpala budynek, zawsze istnieje ryzyko, że ktoś inny będzie w środku – człowiek lub zwierzę, strażacy też mogą doznać obrażeń. To postrzegam jako przemoc. Nie mam na myśli wszystkich form niszczenia mienia, lecz takie, które niosą ryzyko zadania komuś poważnej krzywdy – z użyciem ognia, materiałów wybuchowych itp. Jestem przeciwny stosowaniu przemocy wobec jakichkolwiek istot zdolnych do odczuwania. To powinien być ruch, który ma etyczne podejście do życia i sprzeciwia się temu, co nieetyczne – złemu traktowaniu czujących istot – zwierząt. Jeśli będziemy używać przemocy, nigdy nie uda nam się przekazać tego przesłania.
Ale aby udokumentować warunki, w jakich trzymane są zwierzęta, trzeba często łamać prawo, na przykład wejść na dany teren, żeby coś sfilmować. Czy uważa pan, że złamanie prawa w takim przypadku może być usprawiedliwione?
– Tak, sądzę, że może. Jeśli istnieje podejrzenie, że dzieje się coś moralnie złego, to złamanie prawa, by pokazać to społeczeństwu, jest usprawiedliwione. Dziennikarze regularnie łamią prawo z najbardziej nawet błahych powodów. Mieliśmy tego przykład choćby w przypadku Murdocha w Anglii, choć nie byłbym za włamywaniem się ludziom do telefonów, żeby odkrywać sprawy dotyczące ich życia prywatnego. Co innego włamanie się na fermę przemysłową, do rzeźni lub do laboratorium, gdzie zwierzętom dzieje się krzywda. Po to, by udokumentować i ujawnić, co się tam dzieje. (...)