Sezon za sezonem mija, a w Operze Narodowej jej dyrektor artystyczny robi kolejne przedstawienie na ten sam temat. Czy bohaterką jest mitologiczna Eurydyka, chińska księżniczka Turandot, czy też wagnerowski żeglarz-tułacz, którego zauroczyła Senta, Mariusz Treliński ciągle pokazuje kobiety, które urzekają mężczyzn, a oni nie są w stanie tak naprawdę być z nimi. Nie chcą, nie potrafią, boją się? Odpowiedzi do końca nie poznajemy nigdy.
Gangster, seks i działka kokainy
W tych nocnych opowieściach z pogranicza jawy i snu kobieta jest czymś ulotnym, wyobrażeniem i ułudą raczej niż realnym bytem. To spektakle o obsesjach i lękach współczesnych mężczyzn, nie zaś o zdarzeniach rozgrywających się w prawdziwym świecie. Taka jest też najnowsza premiera Mariusza Trelińskiego – „Manon Lescaut" Giacomo Pucciniego lub ściślej: zrealizowana na kanwie tej opery.
To prawda, że współczesny teatr z trudem może zaakceptować to, co jest istotą dzieła wysnutego z popularnej niegdyś XVIII-wiecznej powieści Prevosta. Rokokowe stroje, peruki, powozy, afektowane wyznania, wreszcie sztuczny krajobraz pustynnej Ameryki, gdzie bohaterka umiera w ramionach ukochanego – wszystko to dawno już stało się symbolem operowego kiczu.
Puccini sobie, Treliński sobie
Nic zatem dziwnego, że Mariusz Treliński taką scenerię odrzuca. Ale w zamian proponuje inny banał, tyle że współczesny: nagie dziewczyny, wyuzdany seks z obowiązkowym facetem w damskich pończochach, działka kokainy wciągana nosem, gangster w białym garniturze, playboy w kwiaciastej koszuli i skórzanej kurtce. To nasz dzisiejszy kicz teatralny, powielany tak często, że stracił już głębszą znaczeniową wartość.
Punkt wyjścia spektaklu w Operze Narodowej jest nawet interesujący. Współczesny – zapędzony i zapracowany – kawaler des Grieux spotyka na stacji paryskiego metra swoją Manon. Może zresztą ją tylko sobie wyobraża i dlatego ma ona tyle twarzy. Bohaterka Pucciniego jest przecież wyuzdana i sprzedajna, a jednocześnie czysta i niewinna. Des Grieux zaś naprawdę nigdy jej nie zdobył, bo nasze marzenia najczęściej nie spełniają się do końca.