Brodka „LAX"
Za charakter. To niby tylko EP-ka, dwa premierowe utwory i kilka remiksów, ale małe wydawnictwo Brodki dystansuje wszystkie pełnometrażówki.
I dowodzi, że po celebrytce z telewizji, która śpiewa mdłe pioseneczki o miłości, nie ma już śladu. „LAX" definitywnie odpiera zarzuty, które pojawiły się po „Grandzie" – że Brodka tylko sprawnie naśladuje, że chce tekstów Nosowskiej i maniery Peszek. Bzdura. „LAX" dowodzi muzycznej świadomości i odwagi. I przede wszystkim – charyzmy. W tym roku tańczyliśmy do „Dancing Shoes".
Muchy „chcecicospowiedziec"
Za determinację. To płyta po przejściach – zmienili skład, walczyli o kontrakt. Wygrali konkretnym, błyskotliwym rock and rollem. Muchy grają głośno, ale to nie jest bezcelowy hałas. „chcecicospowiedziec" jest kompletne w swojej intensywności – forma uzupełnia treść, a Michał Wiraszko, autor tekstów, wreszcie porzucił okrągłe metafory, od których mdlały egzaltowane nastolatki, i wymieniał je na celne, piekielnie oryginalne linijki. Tekściarz roku, bez wątpienia.
Maria Peszek „Jezus Maria Peszek"
Za tupet. Ten, który sprowokował internetowych zgrywusów do hurtowej produkcji żartów o depresji na hamaku. I ten, którym pisała płytę uderzającą w jedyną słuszną wizję praworządnego Polaka, katolika i patrioty. Krajowy pop dawno nie był tak pełnokrwisty i niewygodny. Tak prawdziwy. Niezła rehabilitacja po pornograficznej grafomanii „Marii Awarii". Peszek potrafi wkurzyć i to jest jej największy talent.
Tres. B „40 Winks of Courage"
Za striptiz. Tres. B postanowili się obnażyć, odzierając brzmienie z nadmiaru niepotrzebnych fatałaszków, bajerów i błyskotek. Nie każdy w negliżu wygląda atrakcyjnie, ale Tres. B zdecydowanie powinni się częściej rozbierać. „40 Winks of Courage" to płyta prostych alternatywnych piosenek i bezpośrednich emocji. Bez dystansu, z bliska, z pełnym zaangażowaniem.