Nic w tym dziwnego – niewiele jest śmieszniejszych rzeczy niż absurdalnie brzydkie zwieńczenie graficzne owocu czyjejś ciężkiej pracy, niejednokrotnie zresztą pracy geniusza. Zdarzają się jednak sytuacje odwrotne: okładka książki potrafi stać się funkcjonującym na własnych prawach dziełem sztuki. Mieliśmy w Polsce – bo na rodzimym rynku się tutaj skupimy – nie byle jakich sztukmistrzów w tej dziedzinie, a „Polska szkoła okładek" nie ustępuje wcale słynnej polskiej szkole plakatu. Zapraszam do oglądania.