Wszyscy wiedzą, że zawsze pan pracuje w tandemie z Mariuszem Trelińskim, ale ma pan przecież też innego partnera, Keitha Warnera. „Diabły z Loudun" to kolejny wasz wspólny spektakl.
Boris Kudlička:
Szósty albo nawet siódmy. Osiem lat temu zostałem zaproszony przez Operę we Frankfurcie, by zaprojektować scenografię do „Podróży do Reims" Rossiniego i potem otrzymałem kolejne propozycje. Dzięki nim doszło do spotkania z Keithem Warnerem, naszym pierwszym spektaklem była „Śmierć w Wenecji" Brittena.
Co decyduje o tym, że chętnie pan z nim pracuje?
Po pierwsze, słucha się go z wielką przyjemnością. Nie tylko wspaniale mówi o swoich projektach, ale posługuje się przy tym piękną angielszczyzną. Od początku też precyzyjnie zna partyturę. Podziwiam go zaś za kompleksowość wizji, jest artystą, który w długim procesie powstania spektaklu musi szybko znaleźć strukturę całości. Dopiero później różne elementy rozwija lub zmienia.