Sława, popularność, uznanie bywają ulotne. Ćwierć wieku po śmierci Witold Rowicki jest artystą już zapomnianym, nowe pokolenia mają innych dyrygentów i kompozytorów, których uznają za swoich idoli. Dziś należy przypominać, kim był. Wystarczy wszakże podać dwa fakty z jego życiorysu, by stało się jasne, że Witold Rowicki to wyjątkowy artysta.
Stworzył dwa najważniejsze zespoły symfoniczne w Polsce. Pierwszy to obecna Narodowa Orkiestra Symfoniczna Polskiego Radia. Zaczął ją organizować w lutym 1945 roku w Katowicach, przywożąc z Krakowa 16 instrumentalistów. Wszyscy pracowali i mieszkali w studiu radiowym, które Niemcy zamienili na szwalnię mundurów. Porzucone żołnierskie uniformy służyły im za materace, łóżek nie było. Pierwszy koncert orkiestra dała w marcu 1945 roku. dwanaście miesięcy później liczyła 90 muzyków.
W 1950 roku Witold Rowicki otrzymał zadanie stworzenia Filharmonii Warszawskiej. Znów zaczynał od zera i działał błyskawicznie. Włączył się też w odbudowę jej siedziby. Gmach przy ulicy Jasnej powstał, w 1955 roku Witold Rowicki poprowadził w nim inauguracyjny koncert Filharmonii przemianowanej na Narodową. Tą instytucją kierował ponad 25 lat. Dyrygował jej 450 koncertami w kraju i ponad 350 zagranicą, bo z Witoldem Rowickim orkiestra Filharmonii Narodowej występowała w najbardziej prestiżowych salach świata. On zaś wyznawał zasadę, że z Mozartem należy jeździć do Wiednia, z Ravelem do Paryża, a z Czajkowskim do Moskwy. I okazywało się, że miał racje. Jego oryginalne interpretacje wzbudzały entuzjazm publiczności, która dzięki Rowickiemu w dobrze znanych dziełach dostrzegała nowy blask. Wszędzie też konsekwentnie promował muzykę polską: Karłowicza, Szymanowskiego, Lutosławskiego, Kilara.