Choć losy obydwu Beksińskich są tak niewiarygodne, że przypominają historie wyjęte żywcem z filmu lub komiksu, mamy do czynienia z solidną biografią równoległą. Gdyby stworzyć podobną fikcję, nikt by w nią nie uwierzył.
Ojciec
Mały Zdzisio potwory zaczyna widywać bardzo wcześnie. To najpewniej spadek po ojcu, o którym mawiano, że ukazują mu się krasnoludki. Koronne miejsce wśród straszydeł Zdzisia zajmuje Matka Boska, która nocami schodzi ze ściany, zadziera kiecę i z uśmiechem siada chłopcu okrakiem na twarzy. Zdzisio od dziecka jest dziwakiem i odludkiem. Nie lubi się uśmiechać. Nad zabawę z kolegami przedkłada towarzystwo czystej kartki papieru. Rysuje niemal bez przerwy.