Poczułem jak tylna ścianka aparatu odciska mi się na twarzy, głową dotknąłem stojącej za mną ściany. Zdezorientowany odsunąłem aparat od oka, by zobaczyć co się stało. Gość, który to zrobił, minął mnie bez słowa. Po prostu przechodząc obok postanowił położyć mi łapę na obiektywie, lekko popchnąć i pójść dalej. To było centrum Poznania, piękne, ciepłe popołudnie skłaniające raczej do tego, by się do siebie pouśmiechać. Patrzyłem za tamtym, jak odchodzi. Miał ze czterdzieści lat, może ciut więcej. Garnitur, czyste buty, torba na laptopa, gazeta pod pachą. Żaden margines, żaden dres z wyrokami, nic z tych rzeczy. Takich gości spotykam na dworcach, jak wsiadają do pierwszej klasy Intercity. A jednak coś go pchnęło do tego, by kogoś, kto robi zdjęcia, potraktować w taki sposób. Zacząłem się zastanawiać dlaczego.

Czytaj więcej na Xiegarnia.pl