Z dnia na dzień zmieniło się jego życie i stał się autorytetem, sławą, ulubieńcem nowojorskiej socjety. A potem się wycofał, zamilkł, nie zamierzał brać udziału w życiu publicznym ani spełniać niczyich oczekiwań. Jego życie owiane było tajemnicą. Przede wszystkim nikt nie wiedział, czy pisarz jeszcze pisze.
„Zastanawiam się, czy nie skończyłem się w wieki dwudziestu jeden lat" – martwił się dwudziestokilkuletni Salinger, usiłujący zostać pisarzem. Bezskutecznie. Nowojorskie pisma literackie konsekwentnie odrzucały jego kolejne opowiadania; najbardziej bolały odmowy z „New Yorkera", którego Salinger postrzegał jako szczyt wielkiej góry, spełnienie ambicji.