A tu, tymczasem, w jej ustach słowo grube – z języka cinkciarskiego, gangsterskiego, a nawet kobiet sprzedajnych, czyli prostytutek. „Sztos", używany przez ludzi półświatka, wkroczył na salony wraz z filmem o tym tytule – doczekał się również części drugiej – zrealizowanym przez aktora i reżysera Olafa Lubaszenkę, który pokazywał prehistorię polskich przestępców. Grał w barwnym obyczajowo filmie Cezary Pazura, ale i Jan Nowicki, co tworzyło aurę „Wielkiego Szu". Filmowi towarzyszyła muzyka skomponowana przez Tymona Tymańskiego, promujący zaś „Sztos" przebój napisał Kazik. Śpiewał w refrenie: „Na sztos złożyliśmy nasz los", co było przewrotnym nawiązaniem do znanej pieśni patriotycznej.

Generalnie „Sztos" – oznaczał bezczelny bandycki numer. Skąd takie określenie przyszło do głowy słodkiej, niewinnej dziewczynce?  Pytanie tej treści zadał jej ojciec. Dziwiła się podejrzliwym pytaniom, nie znała gangsterskiego kontekstu. Wyjaśniła, że  słowo „sztos" poznała na koloniach i wszystkie dziewczynki używały go, określając coś ładnego – na przykład buty albo kostium kąpielowy. Czasami mówiły „Sztos, sztosik". Gdyby słyszeli to bohaterowie filmu Lubaszenki! Ale nie mogą – część już bowiem nie żyje. Choćby słynny gangster z Wybrzeża Nikoś, który grał samego siebie.

—Jacek Cieślak