Entuzjazm w wersji zagranicznej

Festiwal „Chopin i jego Europa" z kilku co najmniej powodów trzeba uznać za wydarzenie niepodobne do innych.

Publikacja: 29.08.2019 18:13

Włoch Fabio Biondi dyrygujący „Flisem” Stanisława Moniuszki

Włoch Fabio Biondi dyrygujący „Flisem” Stanisława Moniuszki

Foto: NIFC, Wojciech Grzędziński Woj Wojciech Grzędziński

Żyjemy w czasach festiwalomanii nasilającej się w okresie letnim. Wtedy niemal co druga miejscowość w Polsce pragnie mieć własną muzyczną imprezę. Organizowanie koncertów, gdy w wakacje ludzie mają więcej czasu na kontakt z kulturą, to działanie cenne i szlachetne. Ale czy tylko o to powinno chodzić?

Ważne festiwale – czego przykłady można znaleźć w świecie – trwają znacznie dłużej niż tylko wtedy, gdy zapisane są w kalendarzu zdarzeń. Zostawiają trwały ślad w życiu muzycznym swego kraju, a czasem i świata. Stanowią punkt odniesienia, mają ciąg dalszy w występach artystów na innych estradach, pozostają także po nich nagrania. Tak właśnie jest z Chopinem i jego Europą.

Historyczne niuanse

W ciągu 15 lat (w najbliższą niedzielę zakończy się jubileuszowa edycja) Warszawa za sprawą tego festiwalu stała się ważnym w świecie ośrodkiem wykonawstwa historycznego. Dla osób mało zorientowanych w niuansach muzycznych brzmi to zagadkowo, ale gra na instrumentach z epoki ma ogromny wpływ na postrzeganie muzyki, zmienia jej odbiór i wpływa na gusty słuchaczy.

Dziś rzadko słuchamy utworów Bacha czy Händla granych na współczesnych instrumentach. Warszawski festiwal poszedł dalej i zaczął wprowadzać modę na historyczne traktowanie Chopina i niemal całej XIX-wiecznej muzyki, Beethovena, Schuberta, Schumanna. Coraz więcej zespołów chce tego spróbować – w tym roku zespół Bach Collegium Japan po raz pierwszy spróbował zagrać tak Chopina.

Zagraniczni artyści wybierają ten festiwal nie tylko ze względu na Chopina, interesuje ich w ogóle muzyka polska. Sławna niemiecka Hofkapelle München zagra więc w Warszawie w sobotę symfonię Józefa Elsnera, choć zapewne do niedawna jeszcze o tym Polaku nie słyszała.

Chopin w tym roku pozostał nieco w cieniu, ustąpił miejsca Stanisławowi Moniuszce. Bywa on traktowany protekcjonalnie, więc ów programowy zamysł niósł pewne ryzyko. Okazało się wszakże, że w jego spuściźnie jest wiele rzeczy wartych odkrycia. Trzeba tylko tę muzykę powierzyć najlepszym artystom.

Proste pieśni Moniuszki zaśpiewane z francuskim tekstem przez Christopha Prégardiena, a umieszczone przez niego obok romantycznych arcydzieł wokalnych Schumanna, okazały się utworami nie mniejszej rangi. A bardzo rzadko wykonywane utwory fortepianowe Moniuszki czy też parafrazy fragmentów jego oper zagrane przez Cypriena Katsarisa – pianistę muzykalnego i o świetnym warsztacie – stały się ciekawsze niż na przykład kompozytorskie próby wielu uczniów Chopina.

Włoski flisak

Włoch Fabio Biondi – jedna z wybitnych indywidualności od dawna związana z festiwalem – jest przez polską publiczność wręcz uwielbiany. Zasłużenie zresztą, bo teraz tak dyrygował „Flisem", że jednoaktowy, nadwiślański obrazek Moniuszki stał się dziełem wpisującym się oryginalnie w europejskie nurty XIX-wiecznej opery.

Cudzoziemcy podchodzą do Moniuszki z większym entuzjazmem i zainteresowaniem niż my. Naszym artystom brak często takiej pasji, więc zrealizowane przez Grzegorza Nowaka bez koncepcji wykonanie „Strasznego dworu" nie stanie się takim fonograficznym odkryciem jak wydana już na płytach „Halka" pod batutą Fabia Biondiego.

Płytowa kolekcja powstała z rozmaitych wykonań na festiwalu „Chopin i jego Europa" – to w polskich warunkach rzecz bez precedensu. Dzięki temu Narodowy Instytut Fryderyka Chopina stał się najważniejszym obecnie wydawcą polskiej klasyki nie tylko pod względem ilości tytułów, ale też – co ważniejsze – dzięki koncepcji programowej.

Krakowiacy po czesku

W ten sposób mamy wreszcie nagranie pełnej wersji – na instrumentach historycznych – jednej z pierwszych polskich oper: „Krakowiaków i Górali" Jana Stefaniego. Także i w tym przypadku stało się to możliwe dzięki zapałowi cudzoziemca – Václava Luksa.

Ten czeski dyrygent to kolejny entuzjasta, nie mniejszy niż Fabio Biondi czy Niemiec Tobias Koch, którego zauroczyła dawna polska muzyka fortepianowa. Dzięki takim artystom kanon muzyki klasycznej wzbogaca się o nowe dzieła. Z zespołem Collegium 1704 i z czeskimi śpiewakami Václav Luks sięgnął przecież i po potężne „Te Deum" Karola Kurpińskiego. My unikamy tego dzieła nie dlatego, że zostało skomponowane na koronacji cara Mikołaja I na króla Polski w 1829 r. Przez lata pokutowało u nas przekonanie, że przed Chopinem Polacy tworzyli muzykę co najwyżej o znaczeniu lokalnym.

Festiwal konsekwentnie ten pogląd obala. A kto mimo wszystko nie wierzy w atrakcyjność polskiej muzyki, może posłuchać elektryzującej Marthy Argerich grającej koncert Liszta, pięknego Mozarta w interpretacji Erica Liu, Nelsona Goernera fascynująco pokonującego zawiłości III Koncertu Rachmaninowa lub wspaniałego Belcea Quartet w kwartetach Beethovena.

A że bywają też momenty słabsze, zdarzające się nawet tak wytrawnym artystom jak Tobias Koch i Janusz Olejniczak, którzy usiłowali grać razem na dwa fortepiany? Wybaczmy im, może następnym razem będą lepiej przygotowani.

Kultura
Podcast „Komisja Kultury”: Muzeum otwarte - muzeum zamknięte, czyli trudne życie MSN
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Kultura
Program kulturalny polskiej prezydencji w Radzie UE 2025
Kultura
Arcydzieła z muzeum w Kijowie po raz pierwszy w Polsce
Kultura
Podcast „Komisja Kultury”: Seriale roku, rok seriali
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Kultura
Laury dla laureatek Nobla