Reklama nie od dziś jest dźwignią handlu. „Co się namęczym, co się natrudzim, kołnierz pognieciem, koszulę pobrudzim. Aaaaamerykańska automata do wiązania krawata!" – tak zachwalał na całe gardło swój towar sprzedawca na Kercelaku (przedwojenny bazar w Warszawie).
Czasy się zmieniły, ale tylko pod względem technologicznym, nie mentalnym. Dziś Ewelina Lisowska w tym samym stylu wydziera się: „Włączamy niskie ceny!" – zachęcając do kupowania lodówek i telewizorów.
Ale niskie ceny wcale wszystkich nie „przewiercają" (tak jak Gałkiewicza w „Ferdydurke" nie „przewiercał" Słowacki). Wielu ludzi rozumuje mniej więcej tak: podejrzanie niskie ceny każą mi się zastanowić, z czego oni pieką te bułki; a czy aby na pewno te banany nie są kradzione, skoro takie tanie? Taki banan musiał swoje przepłynąć, przez ocean, nie przywieźli go z Grójca z jabłkami, a kosztuje tyle co jabłka, dziwne...
Jeśli komuś się wydaje, że rozumując w takim stylu, jest odkrywczy – błądzi. 350 lat temu Wacław Potocki napisał wierszyk „Tanie mięso i psi jedzą", w którym ostrzega:
„Chroń się towaru, któryć ochotnie i taniej