Jak wspomina Zygmunt Zaremba, członek PPS, prowadził on razem z Zofią Praussową grupę kilku tysięcy manifestantów z Woli ze sztandarem partyjnym. Manifestacja zalała ulicę Moniuszki i plac Napoleona. Kilka osób z Zarembą udało się na piąte piętro, by wyrazić Piłsudskiemu radość z powodu uwolnienia z Magdeburga i niezłomną wolę usunięcia Rady Regencyjnej oraz rozszerzenia władzy rządu ludowego w Lublinie na cały kraj. Będący w delegacji Tadeusz Szturm de Szterm powiedział, wskazując na trzymany w ręku mały sztandar Pogotowia Bojowego PPS: „Kontynuujcie tradycję Organizacji Bojowej. Stańcie z tym sztandarem na czele całego polskiego ludu”. Według słów Zaremby Piłsudski, dotąd swobodny i uprzejmy, teraz był wyraźnie zakłopotany. Wśród kompletnej ciszy odpowiedział: „Nie mogę przyjąć znaku jednej partii, mam obowiązek działać w imieniu całego narodu”. Po czym wyszedł na balkon, koło niego stanął Szturm de Szterm z rozwiniętym czerwonym sztandarem PPS.
W sprawie przejęcia władzy nad wojskiem Piłsudski rozmawiał z regentami raz jeszcze, tym razem w mieszkaniu regenta Ostrowskiego. Działo się to wieczorem, przed godziną 20.
Wieczorem o godzinie 20 odbyło się pierwsze spotkanie Piłsudskiego z przedstawicielami lewicy przy Szpitalnej 1, gdzie mieściła się Komenda Naczelna POW. Piłsudski mówił, że żyjemy w epoce wielkiej przebudowy społecznej i że mamy dotychczas jeden tylko eksperyment – rosyjski, niezbyt zachęcający. Każdy eksperyment społeczny wymaga aparatury technicznej i kosztuje bardzo dużo. Musimy zaczekać, jak te zagadnienia rozwiąże Zachód, i wziąć eksperymenty udane, których koszty zapłacą inni. Następnie, zwracając się do zebranych, powiedział, że da im władzę, „bo was niesie w tej chwili na skrzydłach ten wiatr, który polatuje nad całą Europą. Jeżeli wy tego okresu, gdy będziecie mieć władzę w ręku, nie wykorzystacie na to, by stać się realną, zorganizowaną siłą – to ja panów ostrzegam, ja was z błota za uszy wyciągać nie będę”.
Około 22 Piłsudski zakazał wpuszczać kogokolwiek i położył się spać. Sen Piłsudskiego nie trwał długo. Wkrótce go obudzono, bo przyszła delegacja niemieckiej Rady Żołnierskiej (Soldatenrat), którą przyjął o północy w obecności Sosnkowskiego. Rada, która objęła dowództwo nad wojskami niemieckimi w Warszawie, oświadczyła, że zwraca się do Piłsudskiego jako do żołnierza przyjaciela. Nie chce wszczynać żadnej akcji nieprzyjacielskiej, gotowa jest ustąpić, byleby zagwarantowano swobodny przejazd do Niemiec. Lecz Piłsudski postawił warunki: wydanie broni, lokomotyw i wagonów oraz możność użycia niemieckiej łączności telegraficznej i telefonicznej. Co do broni delegaci wahali się. Ustalono, że dalsze rozmowy odbędą się o godzinie 8.
11 listopada 1918, poniedziałek
Po paru godzinach snu, o godzinie 8 11 listopada Piłsudski udał się w towarzystwie Ignacego Boernera do gmachu b. Generalnego Gubernatorstwa (późniejszej Rady Ministrów) przy Krakowskim Przedmieściu, gdzie wygłosił przemówienie do Rady Żołnierskiej. Zalecał żołnierzom niemieckim podporządkowanie się nowej ich władzy, tj. Radzie. „Ja, jako przedstawiciel narodu polskiego, oświadczam wam, że naród polski za grzechy waszego rządu nad wami mścić się nie chce i nie będzie”. Żądał zachowania spokoju i nieprowokowania narodu polskiego i wyznaczył por. Boernera jako swego łącznika.
Wychodząc z gmachu, przed którym zebrał się już wielki tłum, Piłsudski powiedział w kilku słowach, iż w imieniu narodu polskiego wziął Radę Żołnierską pod swoją opiekę i „ani jednemu z nich nie śmie się stać najmniejsza krzywda”.